Takie sytuacje to nie nowość. Gdynianin Maciej Chmielarz nie wytrzymał. Wyszedł przed szereg. - Chyba niektórym osobom trzeba by w sposób stanowczy przypomnieć, że to komunikacja miejska służy mieszkańcom, a nie odwrotnie - mówi. Nie ta taryfa - Gdy staliśmy na przystanku Witomino Centrum, za nami zatrzymał się autobus linii 141 - opowiada. - Jego kierowca kilka razy krótko zatrąbił. Przy pierwszych drzwiach stała kobieta z dziećmi i najwyraźniej chciała się przesiąść. Mimo to kierowca autobusu 121 zamknął drzwi i odjechał. Pan Maciej podszedł do kierowcy i powiedział, że pasażerowie chyba chcą się przesiąść. W zamian usłyszał: - A niech się przesiadają! Co ja jestem - taryfa? Ludzie nabrali dziwnych nawyków. Na kolejnych przystankach kierowca zatrzymywał się bardzo krótko, otwierał drzwi i niemal od razu ruszał. - Skasowałem kawałek kartki, by porównać godzinę z rozkładem - dodaje. - Na kartce jest godz. 14.17, prawidłowa godzina odjazdu to 14.20. Pośpiech kierowcy był nie tylko bezsensowną złośliwością, ale wręcz zawodowym błędem. Kobiecie nie udało się przesiąść. Z racji świątecznego rozkładu jazdy kierowca skazał ją prawdopodobnie na godzinne czekanie na kolejny autobus lub wielokilometrowy spacer ruchliwą szosą na Wiczlinie, przy której nie ma chodnika. - Dla tego bulwersującego zachowania nie widzę żadnego usprawiedliwienia - mówi Chmielarz. Mariusz Józefowicz z działu projektowania komunikacji i kontaktów z mediami ZKM Gdynia mówi, że takie sytuacje nie zdarzają się często. Każdego dnia przeprowadzane są wyrywkowe, oficjalne i ukryte kontrole punktualności i jakości. - Skarga została przekazana do Wydziału Nadzoru i Regulacji Ruchu ZKM w Gdyni - dodaje. - Procedura zakłada poznanie stanowiska także drugiej strony. Józefowicz przyznaje, że nawet jeśli kierowca autobusu 121 nie zrozumiał sygnałów drugiego kierowcy, to po przekazaniu prośby od pasażera na kolejnym przystanku bez zbędnych komentarzy powinien umożliwić przesiadkę i co najważniejsze odjechać zgodnie z rozkładem. Rozmowy zabronione To jednak nie koniec kontrowersji w 121. - Gdy do autobusu wsiadł znajomy kierowcy cały czas rozmawiali - dodaje zbulwersowany pasażer. - Słyszałem z tamtej strony również przekleństwa, a w międzyczasie do autobusu wsiadł mały chłopiec oraz kobieta z kilkuletnią dziewczynką. Może samo w sobie nie stanowi to tragedii, ale bez wątpienia nie przystoi. Zgodnie z zasadami w gdyńskiej komunikacji miejskiej zabronione jest prowadzenie rozmów przez kierowcę dłużej niż wynosi czas przejazdu jednego przystanku. - Ale nie ma zgody na przeklinanie, jeśli w pojeździe znajdują się pasażerowie - komentuje Józefowicz. Ilona Truszyńska ilona.truszynska@echomiasta.pl