Sprawę 24-letniej obecnie funkcjonariuszki wobec nieznacznej szkodliwości czynu sąd umorzył warunkowo na rok. Wyrok jest nieprawomocny. Obrona zapowiedziała apelację. Do rewizji, w czasie której Paulina R. musiała rozebrać się do majtek, doszło 6 lutego 2007 roku. Miesiąc później sprawę opisał dziennik "Polska The Times", któremu nagranie z osobistego przeszukania dostarczył b. asystent kierownika ochrony hipermarketu. Gazeta podała, iż "na nagraniu wyraźnie widać, że dziewczyna prosi policjantkę, by zasłoniła ją kurtką. Paulina jest przekonana, że widać ją przez przyciemnianą szybę pokoju, w którym jest rewidowana. Za szybą ciągle przechodzą ludzie. Do pokoju można wejść, bo nie jest zamknięty. W trakcie przeszukania kilka razy otwierają się drzwi i zaglądają nieproszeni goście. Dziewczyna wstydzi się, zakrywa się kurtką, zdjętymi spodniami oraz koszulką. Pomaga jej w tym koleżanka, która jest razem z nią, a na koniec również policjantka. W pewnym momencie Paulina orientuje się, że jest nagrywana". Po tej publikacji słupska prokuratura wszczęła śledztwo, które w czerwcu 2008 r. zakończyło się oskarżeniem dwóch osób: b. asystenta kierownika ochrony Mariusza G. i policjantki Bogusławy L. Mariuszowi G. zarzucono ujawnienie tajemnicy zawodowej oraz naruszenie dóbr osobistych rewidowanej kobiety, za co grozi do 5 lat więzienia, natomiast Bogusławie L. zagrożone karą do 3 lat pozbawienia wolności przekroczenie uprawnień polegające na umyślnym przeprowadzeniu osobistego przeszukania w nieprzystosowanym do tego celu pomieszczeniu. Mariusz G. przyznał się do winy i w grudniu 2008 r. dobrowolnie poddał się karze 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 500 zł grzywny oraz dozór kuratora. Policjantka nie przyznała się do winy i nie zgodziła się na proponowane przez prokuraturę warunkowe umorzenie postępowania. Jej proces ruszył w lutym 2009 r. Przyjęta przez oskarżoną linia obrony opierała się na tym, że w chwili przeprowadzania rewizji nie była ona jeszcze pełnoprawnym funkcjonariuszem, bo dopiero odbywała w słupskiej szkole policji kurs podstawowy, w związku z czym nie mogła przekroczyć uprawnień, gdyż ich jeszcze nie posiadała. W mowie końcowej obrońca Bogusławy L. wnosząc o jej uniewinnienie podkreślał, że oskarżyciel publiczny chyba zbyt pochopnie zdecydował, iż to jego klientka odpowiada za całe zdarzenie. W ocenie obrońcy odpowiedzialność powinna raczej spaść na wydającego polecenia doświadczonego dowódcę patrolu. Sąd nie podzielił tej argumentacji. Uznał, że oskarżona stała się funkcjonariuszem publicznym z wszystkimi przysługującymi mu uprawnieniami składając przysięgę i odbierając policyjną legitymację. Mogła odmówić wykonania polecenia, które jej ocenie nie było zgodne z przepisami. Miała też świadomość, że rewizji dokonuje w nieodpowiednim miejscu, bo zatrzymaną razem z Pauliną R. koleżankę przeszukała prawidłowo w innym pomieszczeniu sklepu. Bogusławy L., która pracuje obecnie w jednej z komend na Dolnym Śląsku, nie było w piątek w sądzie. W trakcie opisanej przez "Polskę The Times" rewizji przy przeszukiwanej Paulinie R. znaleziono skradziony błyszczyk. Została ona za to skazana przez sąd grodzki na 40 godzin prac społecznych. Była to jej dziewiąta kara za sklepową kradzież.