Na razie pieniędzy wystarczy na przeprowadzenie prac ziemnych, które pochłoną 1,5 miliona złotych. Za to, co początkowo miało być sfinansowane z darowizny od Amber Gold, ostatecznie zapłaci miasto. Dyrektor gdańskiego zoo cieszy się, że prace w ogóle udało się rozpocząć. - Wreszcie to odium zła minęło. Już nie ma żadnych wyrzutów sumienia, bo oczywiście rozumiem komentarze, ludzie stracili pieniądze, a my sobie tu wybiegi dla lwów budujemy - mówi Michał Targowski. Dyrektor ma jednak powody do zmartwień, bo nie wiadomo, czy znajdą się pieniądze, aby można było kontynuować budowę. Na sam pawilon dla lwów brakuje ponad 3 i pół miliona złotych. Targowski liczy na pomoc ze strony miasta, ale wie, że będzie musiał uzbroić się cierpliwość. Pieniędzy na pewno nie uda się znaleźć w przyszłorocznym budżecie. - Taki wydatek nie jest nawet uwzględniony w jego projekcie. Oczywiście w kolejnych latach będziemy starali się znaleźć środki potrzebne na ukończenie tej inwestycji - mówi Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska. Dyrektor zoo przyznaje, że zanim wybuchła afera Amber Gold, liczył, że dostanie kolejną darowiznę od parabanku. Sugerować miała mu to Katarzyna P., żona szefa Amber Gold. Teraz dyrektor marzy o tym, aby budowę lwiarni udało się ukończyć w ciągu trzech najbliższych lat. Gdyby była płynność finansowa, to tę inwestycje skończylibyśmy w ciągu roku - mówi Targowski. W herbie Gdańska lwy są już od 1457 roku. W ogrodzie zoologicznym będzie je można podziwiać najwcześniej w 2015.