Przed rozprawą obrońca oskarżonego Arnost Becka powiedział dziennikarzom, że proces ma charakter poszlakowy. - Jak w każdym tego typu procesie muszą być wypełnione wszystkie przesłanki. Ten proces jest jak ser szwajcarski, jest w nim dużo dziur, nie wszystko zostało ustalone - mówił adwokat. Dodał, że w godz. 18-19 13 marca 2013 r. Samira S. nie było w miejscu popełnienia zbrodni. - I na to są dowody. Oskarżony nie wiedział, gdzie mieszka pokrzywdzony i nigdy w tym mieszkaniu nie był. Niestety nie wiadomo, gdzie oskarżony był w chwili zabójstwa - wyjaśnił. Zdaniem obrońcy, w trakcie śledztwa nie ustalono motywu zabójstwa oraz np. tego, kto i kiedy dał Samirowi S. pistolet. - Wersje mogą być różne, wyjaśnienia oskarżonego należy przyjmować z wielką ostrożnością. Prokurator na początku przyjął tezę, że oskarżony jest winny i tak przez dwa lata prowadził śledztwo - dodał Becka. -Jedno w sprawie jest pewne, że oskarżony jest konfabulatorem i to, co mówi, nie jest do końca prawdą. Samir żyje w swoim wyobrażonym świecie gier komputerowych, telewizji, filmów wojennych. Ma zaburzoną osobowość, co nie oznacza, że jest niepoczytalny" - powiedział obrońca. Prokurator Mariusz Marciniak powiedział dziennikarzom, że motywem zabójstwa, które zarzucono Samirowi S., był rabunek. Do zabójstwa 33-letniego Adama K., jego 30-letniej żony i ich jedynego dziecka - 16-miesięcznej córki Niny - doszło 13 marca 2013 r. wieczorem w mieszkaniu przy ul. Długiej, w centrum Gdańska. Ciała odkrył następnego dnia znajomy rodziny. Ofiary zginęły od strzałów w głowę. Ustalono, że z mieszkania zniknęły cenne przedmioty, m.in. sprzęt elektroniczny i liczne militaria z czasów II wojny światowej, które kolekcjonował gospodarz. Mężczyźnie oprócz potrójnego zabójstwa zarzuca się także kradzież i nielegalne posiadanie broni - pistoletu Walther P22, który był narzędziem zbrodni. Według śledczych, urodzony w Baku 34-letni Samir S. znał się z Adamem K.: podobnie jak on interesował się militariami. Tragicznego dnia Rosjanin pojawił się w mieszkaniu kolekcjonera, bo ten podjął się wyceny kordzika oficerskiego z czasu II wojny światowej. W trakcie spotkania między mężczyznami miało dojść do gwałtownej kłótni. Z ustaleń prokuratury wynika, że Samir S. wyjął pistolet i - strzelając dwukrotnie z bardzo bliskiej odległości w głowę - zabił Adama K. W identyczny sposób zginęła żona kolekcjonera, która przybiegła, usłyszawszy strzały. Następnie Samir S. zabił jednym strzałem w głowę dziewczynkę; mężczyzna zrobił to, bo dziecko krzyczało. Po zabójstwie Rosjanin ukradł z mieszkania zabitych liczne militaria, m.in. granaty ćwiczebne, sztylet, nieśmiertelniki i inne elementy umundurowania oraz wyposażenia niemieckich żołnierzy z czasów II wojny światowej, zastawę stołową oraz sprzęt elektroniczny. Łączna wartość łupu wyniosła ponad 65 tys. zł. Śledczy ustalili, że tuż po zabójstwie Samir S. wrócił autobusem do Elbląga, gdzie spalił ubranie i ukrył pistolet. Dwa dni później (dzień po ujawnieniu zbrodni) został zatrzymany. Na trop mężczyzny naprowadziły policję przede wszystkim połączenia telefoniczne: w dniu, w którym doszło do zabójstwa, Adam K. i Samir S. kilkakrotnie rozmawiali przez telefon i wymieniali sms-y. Policja znalazła u zatrzymanego Samira S. wszystkie skradzione z mieszkania Adama K. przedmioty. W trakcie przesłuchań Samir S. złożył wyjaśnienia, w których na kilka różnych sposobów wyjaśniał, jak w jego mieszkaniu znalazły się przedmioty należące do ofiar zabójstwa. O tym, co się zdarzyło u małżeństwa K., miał powiedzieć nieoficjalnie policjantom, którzy prowadzili pierwsze czynności po zatrzymaniu. Wśród dowodów potwierdzających udział Rosjanina w przestępstwie są m.in. wyniki badań, które wykazały obecność jego DNA na pistolecie użytym do zabójstw. Samir S. był wcześniej karany. Kilka lat temu sąd w Kaliningradzie skazał go na 10 miesięcy pobytu w kolonii karnej za nielegalne posiadanie broni. Oskarżony przebywał w Polsce legalnie. Miał Kartę Polaka, bo jeden z jego dziadków był narodowości polskiej. W Polsce, głównie w Elblągu, gdzie mieszkali niektórzy członkowie jego rodziny, pomieszkiwał od ósmego roku życia. W pewnym okresie otrzymywał czasowe zezwolenia na pobyt na podstawie deklaracji, że chce opiekować się babcią. Później starał się o zezwolenie na stałe osiedlenie się w Polsce.