Do porwania 46-letniego Janusza Leksztonia - w latach 90. jednego z najbogatszych Polaków, właściciela świetnie prosperującej firmy El-Gaz, doszło pod koniec kwietnia ub. roku. Biznesmen zgłosił się na policję, twierdząc, że rano do jego mieszkania w Gdyni wtargnęło kilku zamaskowanych napastników, którzy obezwładnili go, skrępowali i wywieźli samochodem dostawczym w nieznane mu miejsce. Leksztoń był przetrzymywany kilka godzin. Groźbami zmuszono go do podania numerów PIN do kart płatniczych. Wieczorem biznesmenowi udało się uwolnić i uciec. Po powrocie do domu biznesmen odkrył, że z jego mieszkania i pomieszczeń biurowych zginęły m.in. przenośny sejf, w którym była dokumentacja prowadzonych przez niego firm oraz sprzęt elektroniczny i biurowy. Skradziony został również wart ponad 120 tys. zł samochód. Ustalono też, że sprawcy, znając numery PIN, wypłacili 14 tysięcy zł z kont osobistych i firmowych ofiary. Po trwającym kilka miesięcy postępowaniu, w końcu ub.roku zatrzymano sześć osób mających związek z porwaniem. Jedna z nich - przyjaciółka Natalii S. - miała pomagać w ukryciu zabranego z mieszkania Leksztonia sejfu. Pozostali zdaniem śledczych brali udział w samym porwaniu, które zorganizował Jerzy S. - mężczyzna, który związał się z Natalią S. po jej rozstaniu z Leksztoniem. Z akt sprawy wynika, że Janusz Leksztoń zakochał się w Natalii S. i usilnie namawiał ją do małżeństwa, ta jednak była już związana z Jerzym S. i sprzeciwiała się małżeństwu z Leksztoniem. Kobieta miała też do biznesmena pretensje natury finansowej - żądała, by ten oddał pożyczone od jej rodziców 200 tysięcy zł. Na piątkowej rozprawie Jerzy S. zeznał, że biznesmen, chcąc namówić Natalię S. do związku małżeńskiego, stosował "afery, intrygi i szantaże", które bardzo źle wpływały na zdrowie jego partnerki. Jerzy S. przyznał przed sądem, że postanowił porwać Leksztonia, by dać mu nauczkę. - Chciałem go powozić po Gdańsku, wywieźć do lasu i wypuścić nago, żeby wracał do domu upodlony tak, jak myśmy się czuli upodleni (nękaniem Natalii S. przez Leksztonia - red.) - zeznał m.in. Jerzy S. Mężczyzna już w śledztwie częściowo przyznał się do winy, w przeciwieństwie do Natalii S., która zaprzecza, by dopuściła się zarzucanego jej przestępstwa. Czterech oskarżonych w tej sprawie, w tym Natalia S. i Jerzy S., do czasu rozstrzygnięcia sprawy przebywa w areszcie. Janusz Leksztoń, który w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy, został w piątek doprowadzony do sądu z zakładu karnego, gdzie odsiaduje 3-letnią karę za wyłudzenie kredytu. Piątce oskarżonych (w tym Natalii S.), która według prokuratury brała bezpośredni udział w porwaniu, grozi do 12 lat więzienia. Natalię S. może czekać dodatkowa kara do 5 lat pozbawienia wolności za podżeganie do uprowadzenia. Szósta oskarżona - przyjaciółka Natalii S. może otrzymać wyrok 5 lat pozbawienia wolności za przechowywanie skradzionego sejfu.