W pośpiechu dostawiane krzesła, pufy. W szumie wypowiadanych zdań: "Shalom siostro, shalom bracie" i "u nas w naszej gminie...". Po 40 minutach spóźnienia, zaczyna się koncert "Pieśni nad pieśniami - Moscow'52", koncert poświęcony pamięci rosyjskich poetów, żydowskiego pochodzenia, rozstrzelanych w 52 roku z rozkazu Stalina. To ich wiersze stanowią warstwę słowną programu. Ci, którzy wytrzymali małe zamieszanie organizacyjne i nie opuścili widowni z niesmakiem, zostali nagrodzeni. Muzyka (krakowskiej kompozytorki Ewy Korneckiej) od pierwszych minut bez trudu znajdowała drogę prosto do serca. Nie mała w tym zasługa Geralda Preinfalka z Austrii, który odpowiedzialny był za aranżację i wywiązał się z zadania wzorowo. Podobnie jak siedmioosobowy zespół towarzyszący Andre Ochodlo na scenie. Pieśniom w wykonaniu Ochodlo (po niemiecku) także nie można niczego zarzucić. Piękne interpretacje, starannie przygotowany materiał. Szkoda, że polskich fragmentów wierszy także nie czytał Andre Ochodlo, w jego wykonaniu były bardziej przekonujące. A tak warstwa słowna programu gdzieś mi cały czas uciekała... Długie brawa po koncercie były jak najbardziej uzasadnione. Żartobliwe stwierdzenie Ochodlo, przed kolejnym bisem, że "tutejszy gorąc chyba państwu nie przeszkadza" też miał w sobie dużo prawdy. Muzyka sprawiła, że chciało się, by program trwał i trwał... Po "Komedii omyłek" z Teatru Wybrzeże wychodzi się bez euforii, ale z uśmiechem na twarzy. Losy rozdzielonych w dzieciństwie braci bliźniaków, Antyfolusów, oraz ich nie mniej podobnych do siebie służących, Dormiów, którzy spotykają się po latach w Efezie, pozwalają niejednokrotnie zaśmiać się z licznych nieporozumień, zwątpień czy napadów złości. Doskonale spisuje się Dariusz Szymaniak (w podwójnej roli Antyfolusów ). Mówienie "szekspierem" nie sprawia mu żadnych kłopotów. Jego rola wypada lekko i wiarygodnie. A przecież tak właśnie powinno być na "Komedii omyłek". Element zabawy wprowadza też na scenę zespół, który przez cały spektakl gra na żywo, i śpiewane partie w końcowej części komedii. - Pomysł na to, aby cała muzyka w spektaklu grana była na żywo, podsunął nam akt V, który jest rodzajem variete lub kabaretu. Doszliśmy do wniosku, że dobrze by było, aby cała muzyka nawiązywała do ostatniego aktu i była spójna stylistycznie - wyjaśnia Jacek Grudzień, autor muzyki. mc