Rodzice formalnie przyznają się do winy. Z ich wyjaśnień wynika jednak, że był to nieszczęśliwy wypadek. - Te wyjaśnienia mogą być wiarygodne. Jeszcze musimy to sprawdzić. Rodzice raczej to rozumieją jako zdarzenie losowe. Ich przyznanie się interpretujemy jako: "Tak. Poczuwamy się do odpowiedzialności za sytuację" - tłumaczy Cezary Szostak, szef Prokuratury Rejonowej w Gdańsku-Oliwie. Do wypadku doszło wczoraj około godz. 14:40, 200 metrów przed stacją Gdańsk Oliwa. Dziecko wypadło przez otwarte drzwi z tzw. przedziału służbowego, ostatniego wagonu pociągu, który jechał w kierunku Gdańska Głównego. 27-letnia matka dziewczynki miała pół promila alkoholu w organizmie, 42-letni ojciec - 3 promile. Policja i śledczy szukają osób, które jechały wczoraj tym składem. - Bezpośredni świadkowie tego wypadku oraz osoby, które jechały w ostatnim wagonie tego pociągu od przystanku Gdynia Cisowa, proszone są o kontakt z funkcjonariuszami z Komisariatu V Policji w Gdańsku przy ul. Obrońców Wybrzeża 19 lub z najbliższą jednostką policji - mówi Aleksandra Siewert, rzecznik prasowy gdańskiej policji. Dla śledztwa najważniejsze jest odnalezienie mężczyzny, który jechał razem z podejrzanymi w przedziale służbowym i zaciągnął hamulec awaryjny tuż po tym jak dziewczynka wypadła z pociągu. - Jego zeznania mogą okazać się kluczowe dla zweryfikowania wyjaśnień podejrzanych rodziców. On mógł to widzieć, bo zareagował najszybciej. I tego mężczyzny szukamy - mówi Szostak. Dodaje, że prokuratura nie zastosowała wobec rodziców żadnych środków zapobiegawczych. Co najważniejsze życiu dziewczynki nie grozi niebezpieczeństwo. W szpitalu pozostanie jednak jeszcze przez jakiś czas. Ma złamane przedramię oraz kość potyliczną. Musiała przejść operację czaszki.