Komitet już pracuje nad ponownym postawieniem pomnika. Miasto ma jednak wątpliwości związane z prawem budowlanym. Wcześniej, w oświadczeniu Aleksandry Dulkiewicz odczytanym na konferencji władz Gdańska zwołanej po przewróceniu pomnika, podkreślono, że "przewrócenie monumentu jest aktem samosądu naruszającego polski porządek prawny". Zaznaczono jednak, że władze Gdańska już w grudniu podjęły działania zmierzające do tego, by usunąć pomnik księdza Jankowskiego. "Przypomnę państwu, 10 grudnia Paweł Adamowicz mówił: 'Nie ma miejsca w przestrzeni publicznej na pomnik ks. Jankowskiego. Tylko niech się to odbywa z kulturą i uszanowaniem procedur'" - napisała. O tym, że pomnik zostanie jednak ponownie postawiony, mówił Krzysztof Dośla, szef społecznego komitetu budowy pomnika ks. Henryka Janowskiego, a zarazem przewodniczący regionu gdańskiego NSZZ Solidarność. "Wszelkie koszty ci ludzie (sprawcy - przyp. red.) pokryją. Będziemy żądali naprawienia szkody w pełni. Będziemy żądali ścigania tych osób" - mówił. "Mam nadzieję, że nie skończy się na grzywnie" - dodał. Dośla zaznaczył: "Należy oczekiwać przewracania kolejnych pomników przez chorych z nienawiści ludzi. Dla mnie to są zwykli bandyci, którzy na dokładkę nie posiadają elementarnej odwagi" - stwierdził podczas spotkania z dziennikarzami. "Co to za sztuka przyjść o trzeciej w nocy, wybić komuś szybę, przewrócić pomnik, podpalić mieszkanie, podpalić biuro. To są bohaterowie" - mówił ironicznie. "Przykre, że to się dzieje tu i w tym miejscu. Przykre, że dzieje się to w oparciu o brudne, wyssane z palca pomówienie, nie mające potwierdzenia w rzeczywistości i wobec osoby, która nie żyje od dziewięciu lat" - podkreślił. Kuba Kaługa