"Po krótkiej wymianie zdań między małżonkami na temat remontu sali nauczycielka powiedziała do ucznia: 'zaraz wracam, poczekaj chwilę' i wyszła z klasy. Po zamknięciu drzwi mąż nauczycielki podszedł do ucznia i uderzył go pięścią w brzuch. Następnie przewrócił go na podłogę, usiadł na nim w taki sposób, by zablokować mu ręce. Swoją dłonią zakrywał mu usta. Mężczyzna mówił w tym czasie coś o zniszczonym samochodzie i z tego, co pamięta uczeń, o tym, że naprawa tego samochodu kosztowała dziesięć tysięcy złotych. Po tych słowach, kiedy uczeń powiedział (cytat) "co"? otrzymał kolejny cios w brzuch" - tak - jak wynika z raportu - wygląda wersja zdarzeń, sporządzona na podstawie relacji pobitego ucznia. Nie chciał zostawić śladów "O uszkodzeniu samochodu mężczyzna mówił jeszcze kilkakrotnie i w tym czasie wciąż uderzał ucznia naprzemiennie w brzuch i w twarz. Mąż nauczycielki powiedział też do ucznia, że nie będzie go bił mocno, ponieważ mogą pozostać na ciele ślady. Następnie kazał nastolatkowi wstać i kopnął go w tylną część ciała. Uczeń odsunął się od mężczyzny na odległość około 1,5 metra i - pomimo że mężczyzna kazał mu się zatrzymać - wyszedł z klasy. Na korytarzu zauważył nauczycielkę, która stała pod drzwiami sali, z której wyszedł. Bezpośrednio po tym zdarzeniu uczeń poinformował o incydencie pedagoga szkolnego, jednocześnie wskazując przez okno osobę, która go pobiła" - tak wynika z raportu. Szybka reakcja dyrekcji szkoły Dyrekcję szkoły o zdarzeniu poinformował szkolny pedagog. O incydencie powiadomieni zostali także rodzice ucznia. Nauczycielka "w sposób jednoznaczny zaprzeczyła, że powyższy incydent z udziałem jej męża, który był rzeczywiście obecny w tym dniu w szkole, miał miejsce". Z jej relacji wynika, że wizyta jej męża w szkole nie była planowana, a mężczyzna przyszedł obejrzeć salę lekcyjną, bo nauczycielka wspominała mu wcześniej, że jest zaniepokojona pęcherzykami, które pojawiły się pod tapetą. Jak przeczytać można w raporcie, wizyty mężczyzny w szkole "nie wzbudzały zdziwienia czy niepokoju dla osoby nadzorującej wejście do szkoły, czy pracowników szkoły, ze względu na fakt, że mężczyzna dał się poznać jako sponsor, który wyremontował salę". Od tego się zaczęło Jak wynika z relacji uczniów i nauczycielki, "od dłuższego czasu kilkoro uczniów, w tym poszkodowany uczeń, utrudniali znacznie pracę na lekcji. Swoim zachowaniem chłopak prowokował nauczycielkę, wdawał się z nią w utarczki słowne (m.in. groził uszkodzeniem samochodu). Uczniowie określają jego zachowanie jako błazeńskie". Brak bezpośrednich świadków zdarzenia Tego, co działo się w klasie, nie widzieli ani pozostali uczniowie, ani inni pracownicy szkoły. Jedna z nauczycielek potwierdza jednak, że kiedy uczeń opuszczał klasę, był obolały i czerwony na twarzy. Jak dowiedział się reporter RMF FM, nauczycielka nie prowadzi obecnie lekcji, jest na zwolnieniu lekarskim. Dyrektor gimnazjum zapewnia jednak, że kobieta poniesie konsekwencje służbowe, bo zostawiła ucznia z niepowołaną osobą.