Na tle niemrawo i chaotycznie grającej Arki goście sprawiali korzystne wrażenie i w 11. minucie objęli prowadzenie. Słowak Marek Bazik wykorzystał nieporozumienie obrońców gdyńskiego zespołu i strzałem z 14 metrów pokonał Norberta Witkowskiego. W 31. minucie mogło być 2:0 dla Polonii, ale po akcji innego ze Słowaków - Petera Hricki - Marcin Radzewicz nie wykorzystał złego wybicia Łukasza Kowalskiego. Gospodarze próbowali zrewanżować się trzy minuty później uderzeniem Bartosz Ławy, ale zmierzającą pod poprzeczkę piłkę wybił Wojciech Skaba. Na tym wyczerpał się ofensywny repertuar Arki i nie trudno się dziwić, że schodzącym do szatni na przerwę gdynianom towarzyszyły gwizdy kibiców. Może ta dezaprobata ze strony fanów podziałała na żółto-niebieskich mobilizująco, bo w drugiej połowie przeszli prawdziwą metamorfozę. Efektem był gol zdobyty w 53. minucie. Po serii trzech rzutów rożnych na bramkę gości strzelał Litwin Tadas Labukas, jednak stojący przed linią bramkową Szymon Sawala próbował wybić piłkę, czym całkowicie zmylił swojego kolegę. Po uzyskaniu wyrównującego gola gospodarze nadal z impetem atakowali. W 72. minucie gracze Arki domagali się rzutu karnego po faulu Sawali, który ściągnął na ziemię za koszulkę Macieja Szmatiuka. Emocje sięgnęły zenitu pięć minut później, kiedy po zagraniu Labukasa arbiter nie zareagował na rękę Czecha Davida Kotrysa, ale po protestach gospodarzy oraz konsultacji z liniowym zmienił decyzję i podyktował "jedenastkę". Wtedy zaczęli z kolei oponować bytomianie i dopiero po trzech minutach Labukas mógł wykonać rzut karny. Arka prowadził 2:1 i wydawało się, że zdobędzie trzy punkty. Już w doliczonym przez sędziego czasie gry znakomitą okazję zmarnował pochodzący z Konga Joel Tshibamba, który otrzymał podanie od Ławy, minął bramkarza Polonii, ale mając przed sobą pustą bramkę posłał piłkę nad poprzeczką. Za chwilę sprawdziło się piłkarskie powiedzenie, że niewykorzystane okazje się mszczą i Grzegorz Podstawek doprowadził do remisu. Sędzia od razu po wznowieniu gry zakończył spotkanie.