Jak poinformował kapitan Grzegorz Łyko z biura prasowego Marynarki Wojennej, tego dnia z prowadzącego akcję okrętu ratowniczego Marynarki Wojennej ORP "Lech" spuszczono pod wodę bezzałogowy pojazd. - Dzięki kamerze zamontowanej w pojeździe wykonano dokumentację zdjęciową wraku, która posłuży do analiz mających pomóc ustalić okoliczności i przyczyny zatonięcia kutra - powiedział Łyko. Dodał, że zdjęcia wykonane przez kamerę w pojeździe posłużyły też rozpoznaniu samego wraku i najbliższej mu okolicy pod kątem bezpieczeństwa płetwonurków. - Chcieliśmy zbadać, czy w pobliżu kutra lub na samym wraku nie ma sieci rybackich czy innych przeszkód, które mogłyby utrudniać ludziom pracę - wyjaśnił Łyko. Po zakończeniu zdjęć z zewnątrz podwodny pojazd udało się wprowadzić do wnętrza sterówki kutra. - Nie ma w niej ciał - powiedział Łyko, dodając, że jest możliwe, iż wieczorem pod wodę zejdą pierwsi nurkowie, by zbadać inne pomieszczenia jednostki. Kapitan zaznaczył, że wokół kutra i na samym wraku nie ma żadnych przedmiotów, które mogłyby utrudniać pracę nurków. - Pod wodą panują jednak kiepskie warunki, widoczność jest ograniczona do zaledwie pół metra - powiedział Łyko. ORP "Lech" wypłynął w poniedziałek z Gdyni. Udał się na wskazane przez duńskie służby ratownicze miejsce - na wschód od wyspy Bornholm, w którym na głębokości 68 metrów leży wrak. Należący do grupy największych w polskiej flocie rybackiej WŁA- 127 o długości 25,4 m zaginął 30 kwietnia. O godz. 2.16 sygnał przestał nadawać zamontowany na kutrze transponder satelitarnego systemu monitorowania ruchu statków rybackich VMS. Zaginiona jednostka z pięcioma rybakami na pokładzie znajdowała się wówczas w odległości 10 mil morskich na południowy wschód od portu w Nexo na wyspie Bornholm. Kilkanaście godzin później w odległości 2 mil morskich na południowy wschód od latarni Dueodde, położonej na południowym wybrzeżu Bornholmu, znaleziono pustą pneumatyczną tratwę ratunkową z WŁA-127. Duńskie ratownictwo morskie wszczęło wówczas poszukiwania. Kuter wyszedł 27 kwietnia z portu w Darłowie (Zachodniopomorskie) na łowisko koło Bornholmu, gdzie miał łowić szprota. Na łowisku przez radio kontaktował się z nim inny polski statek rybacki. W trakcie rozmowy WŁA-127 miał go informować o dobrych połowach i kłopotach z łącznością. Potem nie było już z nim kontaktu. Załoga zaginionego statku nie wzywała pomocy. Żadnego sygnału nie nadały też zamontowane na nim, według właściciela jednostki, urządzenia - radiopława EPIRB i transponder radarowy- które samoczynnie powinny uruchomić się w momencie tonięcia statku, wskazując jego ostatnią pozycję. Wrak kutra WŁA-127 odnaleziony został przez duńskie służby ratownicze 7 maja, ale w jego pobliżu nie znaleziono ciał.