Pies, mimo poważnych obrażeń (m. in. złamanie obu prawych łap), przeżył. Otoczony opieką wolontariuszki i pracowników schroniska zadziwiająco szybko wrócił do zdrowia. Wkrótce też został adoptowany przez rodzinę z Gniszewa, samą ciężko doświadczoną przez los (dwa miesiące temu umarł na nowotwór ojciec rodziny). Niemal natychmiast Reks, jak go nazwano, stał się przyjacielem i powiernikiem najmłodszej w domu osoby, 7-letniej Wiktorii... Wielu naszych czytelników zwraca się z pytaniami o dalsze losy psa wyrzuconego w lipcu z balkonu domu na Suchostrzygach. Po tym bestialstwie jakiego dopuścili się jedni z mieszkańców naszego miasta, mamy tym razem dobre wiadomości. Przypomnijmy, że dzięki współpracy "Gazety Tczewskiej" ze Schroniskiem dla Bezdomnych Psów OTOZ Animals, dowiedzieliśmy, iż do tej placówki został przewieziony psiak w bardzo ciężkim stanie. Nasza interwencja W schronisku uzyskaliśmy informacje, że sprawę zgłosiła pani Regina Osowska, zamieszkała przy ul. Topolowej 3 w Tczewie. Obudził ją w nocy (z 15 na 16.07 br.) głuchy, ale głośny dźwięk. Nienaturalny - jak mówi - na tyle, by się obudzić, szczególnie że okno balkonowe miała otwarte. Rano, gdy wyjrzała przez balkon, zobaczyła coś, co ją zaszokowało. Pod balkonem leżał pies. Kobieta natychmiast zareagowała, postanawiając zwierzęciu pomóc. Skojarzyła, że to co słyszała w nocy, było odgłosem zderzenia z ziemią psa wyrzuconego z jednego z pobliskich balkonów. Zapytaliśmy policję co zrobiła w tej sprawie. Po naszej interwencji i stwierdzeniu, że takie działanie jest przestępstwem, policjanci wszczęli dochodzenie. Gdy pojechaliśmy na ul. Topolową zobaczyć miejsce zdarzenia, policjant operacyjny już był u pani Reginy. Ciężki stan Pies był w bardzo ciężkim stanie. Rokowania według lekarza weterynarii Joanny Grzenkowskiej - Dragun nie były najlepsze i z "wszelkimi szczegółowymi badaniami należało poczekać do następnego dnia, o ile pies przeżyje". 17 lipca został on prześwietlony; po natychmiastowej pomocy w momencie przywiezienia go do schroniska, jego stan się ustabilizował. Badanie RTG wykazało - cytat z opisu lekarskiego: "złamanie kości udowej prawej, złamanie przynasadowej kości promieniowej i łokciowej prawej". Przeprowadził je lek. wet. spec. chirurg Maciej Malec. Pies miał złamania obu łap prawych (przedniej i tylnej). Wysokie koszty operacji i leczenia zgodziło się pokryć Ogólnopolskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami "Animals" z siedzibą w Gdyni. Psa zoperowano, dochodził do siebie otoczony opieką wolontariuszki Malwiny Leszkowskiej i pracowników schroniska. Wszyscy mieli nadzieję, że ten zmaltretowany młody psiaczek znajdzie ciepły, dobry dom. Warto podkreślić, że "Animalsi" zadeklarowali, iż pokryją również dalsze leczenie psa, o czym zapewniła nas kierownik schroniska Joanna Sobaszkiewicz. Różne psy, różne wymagania Pewnego dnia w przytulisku zjawiła się Jolanta Śliwa, mieszkanka Gniszewa (powiat tczewski). Chciała adoptować psa. Bardzo spodobała się jej suczka rasy hasky. Jednak pracownica przytułku wyjaśniła jej, na czym polega zajmowanie się psem tej specyficznej i bardzo wymagającej rasy. Poprosiła, by najpierw sama zasięgnęła na ten temat wiedzy, omówiła sprawę w domu i potem, gdy stwierdzi, iż podoła przyjechała po psa. - Naszym zadaniem jest dobieranie właścicieli i psów oraz uświadamianie przyszłym opiekunom, na czym polega opieka nad zwierzętami - tłumaczy Joanna Sobaszkiewicz. - Są u nas różne psy różnych ras. To ważne, by ludzie uświadomili sobie, że każdy pies wymaga innych zasad opieki i ma różne wymagania. Wówczas możemy uniknąć pomyłki, która zazwyczaj źle kończy się dla psiaka, bo jest on albo porzucany, albo oddawany z powrotem do schroniska. No i mieszkanka Gniszewa wróciła do domu bez hasky. Ale wróciła już następnego dnia... Czarne oczy Podczas rozmowy z kierownik schroniska pani Jolanta poczuła na sobie wzrok. Swoimi czarnymi oczkami wpatrywał się w nią czarny, niewielki, smutny psiaczek. Nie widziała go podczas poprzedniej wizyty, bo niechętnie wychodził on z budy. Tego dnia, może poczuł, że powinien się pokazać... - Coś w tym jest, że miał to być właśnie ten pies. Bo przecież byliśmy już w wielu miejscach, a psów czekających na dobry dom są tysiące. Zapytałam czy mogę wziąć tego właśnie zwierzaka i wówczas dowiedziałam się co ten pies przeżył. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że stanie się on członkiem naszej rodziny. Jednak w domu powiedziałam, że będzie hasky. Gdy córki wróciły do domu były nieco rozczarowane.... Ale Reks od razu zdobył sympatię najmłodszej córki Wiktorii. To miał być jej pies i towarzysz w cierpieniu, który sprawi, że będzie córce nieco lżej, gdy będzie miała przy sobie czworonożnego przyjaciela, który zawsze jej wysłucha i pocieszy na swój sposób. Dzisiaj Reks próbuje się zaprzyjaźnić z kocurem Mickiem, oczywiście na swój sposób. Jednak Micek wystawia pazury, co skutecznie powstrzymuje Reksa od zbytniego spoufalania się. Pani Jola mówi, że domownicy zaczęli się martwić, gdyż pies przez pewnie czas nie szczekał. Okazało się, iż "zastanawiał" się on, czy jest to już jego dom i testował czy nie zostanie zwrócony do schroniska. Gdy poczuł się pewnie, zaczął bronić swojej rodziny przed obcymi! W tym przypadku pierwsza była ulubiona sąsiadka pani Joli, którą Reks przywitał głośnym obszczekiwaniem. Rodzinny smutek Dlaczego Wiktorii potrzebny był czworonożny przyjaciel? Rodzina państwa Śliwa przeszło niedawno tragedię. W ciągu ostatnich dwóch lat na chorobę nowotworową umierał w domu ojciec rodziny. Od dwóch miesięcy już go nie ma wśród najbliższych. W domu z panią Jolantą mieszkają trzy córki. Czwarta się usamodzielniła. Najmłodsza Wiktoria, po stracie ukochanego taty, przy którym była gdy umierał i tuliła się do niego gdy zmarł, zamknęła się z w sobie. Trudno z nią nawiązać kontakt, nie odzywa się, nie uśmiecha. Nie jest taka, jak inne roześmiane dzieciaki w jej wieku. Matka pomyślała, ze najlepiej będzie, gdy znajdzie jej psa. Wie, że dzieci łatwiej nawiązują kontakt w trudnych chwilach ze zwierzętami, niż z ludźmi. Mimo, iż faktycznie Wiktoria nie odezwała się ani słowem i nie uśmiechnęła podczas całej naszej wizyty, to jednak pies sprawiał, że jej twarz łagodniała. Wiktoria i jej powiernik - Wiktoria jest bardzo dumna ze swojego psa i na pewno jest już z nim mocno związana, choć minęło zaledwie kilka tygodni jak go mamy - relacjonuje pani Jolanta. - Byłam z nim dwa razy w lekarzy weterynarii, tak są zalecenia. Pan doktor Maciej Malec ma nadzór nad dochodzeniem do zdrowia naszego Reksa. Niestety, dowiedziałam się, że może on potrzebować kolejnych operacji. Jestem wdzięczna "Animalsom", że zobowiązali się do pokrywania dalszych kosztów leczenia, gdyż tak jak świetnie zagoiła się przednia łapka, tak tylna nie jest zbyt sprawna. Jednak jesteśmy dobrej myśli, że może u nas zwierzak szybciej dojdzie do siebie. Najważniejsze, że tak bardzo skrzywdzone przez ludzi zwierzęta, znajdują swój własny, pełen ciepła dom. I że mała Wiktoria ma swojego powiernika, który nigdy nie zdradzi jej sekretów. A gdy trzeba przytuli się i poliże ciepłym jęzorkiem. 80 psów czeka Przypominamy, że w tczewskim schronisku czeka na kochających opiekunów ponad 80 psiaków (miejsc jest 55!), w tym ok. 10 szczeniaczków. Placówka mieści się przy ul. Malinowskiej, tel. 058/ 531-96-56. Psiaki czekają też na wolontariuszy. Październik - miesiąc zwierząt Przypomnijmy, że październik jest miesiącem walki o prawa zwierząt. W Polsce w ub. tygodniu media nagłośniły akcją przeciwko trzymaniu psów na łańcuchach. Był też "dzień otwarty" propagujący adopcje zwierząt w schroniskach. Autor: Anna Maria Janowska Źródło: Gazeta Tczewska