Jak poinformowała w piątek Elżbieta Ellert-Rutkowska, śledczy podejrzewają, że obraz mógł zostać podmieniony. Obraz "Rybak z siecią" Leona Wyczółkowskiego (1852-1936) kupiło jesienią ub.r. gdańskie Muzeum Narodowe. Sprzedawca - prywatny właściciel, otrzymał za obraz 80 tys. zł. Dołączył do niego ekspertyzę potwierdzającą autentyczność dzieła, sporządzoną przez prof. Jerzego Malinowskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (UMK) w Toruniu. Niedługo po nabyciu obrazu dyrekcja Muzeum Narodowego, chcąc mieć absolutną pewność co do tego, że nie jest on falsyfikatem, zleciła drugą ekspertyzę - technologiczną. Jej autor, prof. Dariusz Markowski z Instytutu Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa UMK uznał, że obraz jest wykonaną już po śmierci Wyczółkowskiego kopią olejnego obrazu znajdującego się w Muzeum Narodowym w Krakowie. Dyrekcja muzeum przekazała obraz policji i poprosiła o zajęcie się sprawą. Gdańskie laboratorium kryminalistyczne bada autentyczność podpisu umieszczonego na dostarczonym mu obrazie. Z kolei śledczy z Prokuratury Gdańsk-Śródmieście, postanowili zbadać, co działo się z obrazem przed sprzedażą. Okazało się, że od momentu wystawienia pierwszej - potwierdzającej autentyczność obrazu opinii, do czasu sprzedaży pracy gdańskiemu muzeum, obraz mógł zostać podmieniony. - Przez pewien czas praca znajdowała się w prywatnej galerii. Jej właściciel twierdzi, że obraz wypożyczały - w celu przedstawienia własnym specjalistom, osoby zainteresowane kupnem. Jednak ludzie ci zaprzeczają, jakoby kiedykolwiek wynosili obraz z galerii - powiedziała prokurator z Prokuratury Gdańsk-Śródmieście, Elżbieta Ellert-Rutkowska. Właśnie rozbieżność w zeznaniach właściciela galerii i osób, które miały wypożyczyć z niej obraz oraz dwie sprzeczne ekspertyzy specjalistów, sprawiły, że prokuratorzy podjęli podejrzenie o możliwości podmiany obrazu. Śledczy czekają teraz na wyniki badań laboratorium kryminalistycznego. Jeśli i one potwierdzą, że obraz jest falsyfikatem, praca wróci do pierwszego eksperta - prof. Jerzego Malinowskiego. - Dostarczymy mu obraz i zapytamy, czy jest to ta sama praca, którą badał - powiedziała Ellert-Rutkowska.