O planowanym zamknięciu listy pokrzywdzonych gdańska prokuratura poinformowała w ogłoszeniu opublikowanym w czerwcu w ogólnopolskiej prasie. Anons przyniósł efekt w postaci kilkunastu zgłoszeń, które już napłynęły do prowadzącej śledztwo w tej sprawie prokuratury Gdańsk-Śródmieście. - Czekamy na zawiadomienia od kolejnych pokrzywdzonych. Część osób z terenu kraju, po przeczytaniu ogłoszenia, mogła zgłosić się na policję czy do prokuratur w miejscach, gdzie mieszkają. Mam nadzieję, że te zawiadomienia także niebawem do nas dotrą - powiedziała prowadząca sprawę prokurator Elżbieta Ellert-Rutkowska . Jak dodała, prokuratura chce ostatecznie zamknąć listę pokrzywdzonych około 5 lipca. Stworzenie listy oszukanych przez firmę Pier&Gio umożliwi śledczym sporządzenie Europejskiego Nakazu Aresztowania, który ma pomóc w ujęciu oszusta - założyciela firmy. Jak wyjaśniła prokurator, na podstawie ENA przestępca będzie poszukiwany przez organa ścigania na terenie całej Unii Europejskiej. Taki nakaz może wydać sąd, ale do wniosku w tej sprawie prokuratura musi dołączyć w miarę pełną listę pokrzywdzonych. Prokurator dodała, że oszukani, którzy z jakichś względów zgłoszą się do prokuratury już po wydaniu ENA, także mogą dochodzić swoich praw, ale - ze względów formalnych - będzie to trudniejsze. Firma Pier&Gio została założona przez obywatela Włoch Piergiorgio L. jesienią 2007 r. Jej główną siedzibą był Gdańsk, miała jednak filie w dziewięciu innych miastach, m.in. w Warszawie, Olsztynie, Toruniu i Bydgoszczy. Klienci firmy umieszczali na swoich autach naklejki z reklamami mało znanych produktów. W zamian mieli otrzymywać około 900 zł miesięcznie. Warunkiem zawarcia umowy była wpłata około 2,7 tys. zł kaucji. Przez pierwsze miesiące działalności firma wywiązywała się z zawartych umów. W połowie czerwca ub.r. klienci, którzy zjawili się po kolejne wypłaty w gdańskiej siedzibie spółki, zastali zamknięte drzwi. Podobnie było w innych miastach w Polsce. Właściciel firmy zniknął, a na koncie spółki stwierdzono brak pieniędzy pochodzących z wpłaconych kaucji. Na prośbę gdańskiej prokuratury włoska policja potwierdziła, że osoba, za którą się podawał założyciel firmy, rzeczywiście istnieje: człowiek o takich danych figuruje w tamtejszych ewidencjach. Jednak bez Europejskiego Nakazu Aresztowania strona włoska, nawet gdyby ustaliła miejsce pobytu oszusta, nie miałaby podstaw do zatrzymania go.