W szpitalu tym (obecnie nosi nazwę Copernicus Podmiot Leczniczy - przyp. red.) w 2010 r. 31-letnia wówczas Christina Hedlund z Malmoe poddała się operacji powiększenia piersi. Po zabiegu zapadła w śpiączkę; do dziś jest w stanie wegetatywnym - nie mówi, jej kontakt ze światem jest bardzo ograniczony. Rodzina poszkodowanej złożyła w gdańskim sądzie pozew cywilny, w którym żąda od Pomorskiego Centrum Traumatologii ok. 6 mln zł odszkodowania, zadośćuczynienia i pokrycia kosztów leczenia. Sąd, w ramach zabezpieczenia powództwa, orzekł, że szpital ma wypłacać rodzinie rentę w wysokości ok. 12,5 tys. zł miesięcznie. Szpital odwołał się od tej decyzji, ale skarga ta nie została jeszcze rozpatrzona. W piątek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku jako kolejny świadek w procesie przeciw szpitalowi wystąpiła 46-letnia lekarka Dorota S.-P., która w tym czasie pracowała na kontrakcie jako specjalistka anestezjologii i intensywnej terapii. "Nie wspominała, że się leczyła na epilepsję" - Pierwszy raz zobaczyłam pacjentkę na sali operacyjnej, rozmawiałam z nią po angielsku na temat przebytych chorób, zażywanych leków i samopoczucia. Dowiedziałam się, że miała operację wyrostka robaczkowego. Nie wspominała, że się leczyła na epilepsję. Czasem jednak dziecięce padaczki kończą się z wiekiem dojrzewania. Mnie pytała o wielkość implantów. Wspominała, że boi się wymiotów po zabiegu. Jej zachowanie było zupełnie standardowe jak na taką operację - zeznała lekarka. Podkreśliła, że pacjentka prawidłowo wybudziła się ze śpiączki po operacji. - Był z nią pełny kontakt, opowiadała mi swój sen. Przy naszej niewielkiej pomocy została przeniesiona na łóżko oddziałowe. Skarżyła się trochę na ból związany z operacją, ale to normalne, bo taki zabieg należy raczej do ciężkich. Zaaplikowany został jej lek - mówiła lekarka. Dodała, że nic nie wskazywało, że z pacjentką dzieje się coś złego, więc przekazała ją do dalszej opieki personelowi. "Był przerażony, nie wiedział, co się dzieje" O powikłaniach pooperacyjnych u Hedlund dowiedziała się już w domu, telefonicznie. - Kiedy wróciłam do szpitala przez chwilę rozmawiałam z narzeczonym pacjentki. Był przerażony, nie wiedział, co się dzieje - mówiła. Na kilka pytań sądu i stron procesu Dorota S-P. odmówiła odpowiedzi z uwagi na to, że w sprawie tej ma postawione zarzuty prokuratorskie. Inny świadek, 40-letnia pielęgniarka Renata K. zeznała, że po operacji pacjentka została podłączona do aparatury monitorującej czynności życiowe. Dodała, że w sprzęcie był wyłączony alarm dźwiękowy. - Parametry w monitorze szalały. Pamiętam, że akcja serca była szybka, niska była też saturacja (poziom tlenu - przyp. red.). Sprawdziłyśmy z koleżanką tętno u pacjentki, podłączenia do aparatury. Przyniosłam zestaw do wentylacji, a potem pobiegłam do anestezjologa, który stwierdził, że pacjentka nie jest w stanie sama oddychać. Dalszy proces przywrócenia procesu oddychania odbywał się już na innej sali - mówiła Renata K. Przyznała, że nie miała przygotowania anestezjologicznego. Dorota S.-P. zeznała natomiast, że sprawdzała stan aparatury medycznej dwa dni po zabiegu i stwierdziła wówczas, że alarm w niej nie działał. - Personel twierdził jednak, że po operacji powódki był włączony - dodała. PCT nie miała uprawnień do przeprowadzania tego typu operacji W listopadzie 2010 r. szwedzkie media poinformowały o przeprowadzonej w sierpniu tamtego roku w PCT operacji, po której 31-letnia wówczas Szwedka zapadła w śpiączkę. W reportażu narzeczony, który towarzyszył pacjentce w Polsce, mówił, że dopiero po sześciu godzinach od operacji kobieta, która nie mogła się obudzić, została przeniesiona na oddział ratunkowy. Kontrola wojewody pomorskiego wykazała, że PCT nie miała uprawnień do przeprowadzania tego typu operacji plastycznych, w latach 2008-2010 doszło tam do 78 nielegalnych zabiegów. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku w związku ze sprawą Szwedki postawiła zarzuty 5 osobom z PCT: dwóm pielęgniarkom, lekarce anestezjolog, lekarce specjalistce z zakresu chirurgii plastycznej i b. dyrektorowi szpitala. Następna rozprawa w procesie odbędzie się we wtorek.