Oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił zarówno składania wyjaśnień jak i odpowiadania na pytania sądu, prokuratora i obrońcy. Jak ustaliła prokuratura, do zabójstwa doszło wieczorem z 8 na 9 października 2009 r. w Gdańsku-Nowym Porcie. Adam N. po powrocie ze służby kupił kilka piw, które wypił sam w garażu. Następnie spotkał na ulicy znajomego 41-letniego Krzysztofa K. Adam N. zaproponował mu spożycie kolejnych piw. Mężczyźni pili alkohol w mieszkaniu Krzysztofa K. Kiedy skończyło się piwo, zaczęli pić wódkę. Podczas przesłuchania w prokuraturze Adam N. powiedział, że dalszego przebiegu imprezy nie pamięta. Wyjaśnił, że gdy obudził się w swoim mieszkaniu następnego dnia rano, zauważył, że ma spodnie poplamione krwią i brakuje mu amunicji. Śledczym Adam N. tłumaczył, że nie miał żadnych zatargów z Krzysztofem K. Adam N. został zatrzymany po kilku tygodniach od zabójstwa. Pracował w Komendzie Miejskiej Policji w Sopocie. W policji był zatrudniony od 1993 r. W tym czasie dwukrotnie był na misji pokojowej w Kosowie. - Chcę się dowiedzieć, dlaczego mój brat zginął, co takiego zrobił, co tam się naprawdę wydarzyło? Myślę, że oskarżony dobrze pamięta, co się stało tego wieczora, ale po prostu milczy w swojej obronie - powiedziała dziennikarzom przed rozpoczęciem procesu siostra ofiary, która jest oskarżycielką posiłkową. Proces Adama N. toczy się po raz drugi. W grudniu 2010 r. gdański sąd skazał go na cztery lata więzienia, zmieniając zarzut zabójstwa na nieumyślne spowodowanie śmierci, zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Sąd uznał wówczas, że do tragedii doszło w wyniku nieostrożnego posługiwania się bronią przez Adama N. Odwołanie złożyli prokurator i oskarżycielka posiłkowa. W czerwcu tego roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił wyrok sądu niższej instancji, uznając, że w pierwszym procesie nie oceniono wszystkich okoliczności, a pewne fakty ustalono błędnie. Podczas ponownego procesu sąd ma m.in. dokładniej zbadać zachowanie oskarżonego po dokonaniu przestępstwa, dlaczego np. następnego dnia nie poszedł do mieszkania kolegi, żeby sprawdzić, czy on żyje lub potrzebuje pomocy.