Nie jest to biografia Edith Piaf, choć w spektaklu wykorzystano pewne elementy z jej życiorysu, np. w scenie pantomimy na balkonie. Spektakl to studium emocjonalne Piaf, którego tłem są piosenki artystki. A że w jej utworach aż kipi od uczuć, to rysuje się obraz Edith namiętnej, zmysłowej, twórczej, kapryśnej, dojrzałej, a także pogrążonej w rozpaczy. Na scenie bohaterka ma aż trzy wcielenia: Edith romantyczną, Edith szansonistkę i Edith zmysłową. Akt pierwszy - gdy spojrzeć nań jako na zbiór etiud - robi dobre wrażenie. Nie brakuje ciekawych rozwiązań choreograficznych czy inscenizacyjnych, jak choćby w "Les feuilles mortes" czy "Bravo pour le clown". Jako całość jest jednak chaotyczny, bowiem nadmiar tematów zaburzył w nim ciągłość i płynność przedstawianej historii. Tych niedociągnięć nie ma już w akcie drugim. To spójna, zwarta konstrukcja, urzekająca pięknem tańca. Udało się w niej uzyskać pełną harmonię muzyki, ruchu i treści. Balet kończy się - co było do przewidzenia, ze względu na idealne wręcz spuentowanie - podniosłym utworem "Non, je ne regrette rien" ("Nie żal mi niczego"). I nie żal poświęcić półtorej godziny, by obejrzeć "Edith", bo udało się twórcom wyczarować magiczny świat, który można znaleźć tylko pod dachami Paryża. Inscenizacja i choreografia - Sławomir Gidel. Autorką scenografii i kostiumów jest Hanna Szymczak. Konsultacji muzycznej dokonał Tomasz Rogoziński. W głównych partiach występują: Małgorzata Borkowska, Elżbieta Czajkowska, Karolina Jastrzębska, Żanetta Depta-Borówka, Małgorzata Insadowska, Sylwia Kowalska-Borowy, Kamil Jędrycha, Edward Bablidze oraz Ireneusz Stencel. W spektaklu wykorzystano oryginalne wykonania Piaf oraz współczesne wersje jej piosenek śpiewane przez In-Grid. BB