Centrum dysponować będzie ponad 300 łóżkami na 12 oddziałach oraz 15 salami operacyjnymi. Znajdą się tam przede wszystkim specjalności zabiegowe, m.in.: chirurgia, urologia, okulistyka, laryngologia, radiologia oraz oddział transplantologiczny (w tym przeszczepów szpiku kostnego). Będzie też sala dydaktyczna na 280 miejsc oraz sale seminaryjne dla każdej z klinik, a na dachu - lądowisko dla helikopterów. Budowa centrum (bez wyposażenia) ma kosztować ok. 230 mln zł. Do tej pory wydano około 100 mln. Pieniądze pochodzą z budżetu państwa. Kanclerz GUM, Marek Langowski poinformował dziennikarzy, że "założenie jest takie, aby blok operacyjny pracował co najmniej 12 do 16 godzin na dobę". - Chcemy, żeby był to obiekt przyjazny pacjentowi, nie kojarzył się ze szpitalem i dlatego główny pasaż w placówce będzie bardziej przypominał centrum handlowe niż szpital - dodał. System przesyłu danych, m.in. dokumentacji pacjentów ma być w pełni skomputeryzowany. Elektronicznie będą przesyłane obrazy z sal operacyjnych do konferencyjnych, także za granicę. Po zbudowaniu CMI, dotychczasowe obiekty Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego mają być zmodernizowane lub zburzone. Większość z nich powstała prawie sto lat temu. Komunikacja pomiędzy obiektami na terenie UCK ma się odbywać łącznikami. Rektor GUM, prof. Janusz Morys przyznaje, że inwestycja jest obecnie zagrożona i istnieje niebezpieczeństwo wstrzymania budowy. Sejmowa komisja budżetu planuje bowiem zmniejszenie przyszłorocznej dotacji dla CMI ze 134 mln zł do 40 mln zł. - Przy tym tempie budowy oznacza to, że w przyszłym roku tylko przez trzy-cztery miesiące byłyby prowadzone prace a potem musielibyśmy płacić kary umowne wykonawcy za niedotrzymanie terminów oraz płacić za utrzymanie tego obiektu żeby nie zniszczał, dopóki nie pojawią się pieniądze - powiedział rektor. Ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły. W przyszłym tygodniu rektor ma się spotkać z sejmową komisją finansów publicznych. Zapowiada, że będzie przekonywał posłów, bo "wstrzymywanie inwestycji przyniesie więcej strat niż oszczędności".