Jak poinformowała dyrektor Pomorskiego Centrum Traumatologii w Gdańsku Małgorzata Bartoszewska-Dogan, ze względu na wyczerpanie się środków z kontraktów spośród 23 oddziałów wchodzących w skład placówki w tej chwili na bieżąco pacjentów przyjmuje tylko pięć. - Jest to OIOM, kardiochirurgia dziecięca, klinika pediatrii, położnictwo i noworodki oraz udary, czyli takie oddziały, które ze względu na swoją specyfikę po prostu muszą pracować normalnie, mimo że może to generować długi - powiedziała dyrektor. Dodała, że w pozostałych oddziałach już od września lub października nie wykonuje się planowych przyjęć, a pacjenci hospitalizowani są tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. gdy niewykonanie zabiegu grozi poważnymi komplikacjami dla zdrowia pacjenta. - O takich przyjęciach decydują indywidualnie lekarze pracujący na danym oddziale - wyjaśniła Bartoszewska-Dogan. Także gdańskie Uniwersyteckie Centrum Kliniczne wstrzymało planowe przyjęcia w części klinik. Jak poinformował zastępca dyrektora UCK Tadeusz Jędrzejczyk, w placówce tej planowych hospitalizacji nie wykonuje się ze względów finansowych m.in. na diabetologii, alergologii, chirurgii naczyniowej i ginekologii onkologicznej. Podobnie jak w Pomorskim Centrum Traumatologii, także w UCK, o ewentualnym przyjęciu do klinik specjalizujących się we wspomnianych dziedzinach, decydują lekarze. - Taka sytuacja jest mniej więcej od września, choć są kliniki, które już wcześniej wstrzymały planowe przyjęcia - powiedział Jędrzejczyk. Jak powiedziała Małgorzata Bartoszewska-Dogan, z informacji, jakie posiada, wynika, że planowe przyjęcia wstrzymano - przynajmniej na części oddziałów, w większości dużych pomorskich szpitali, w których organem założycielskim jest regionalny samorząd. - Wiem to, bo w czwartek miałam okazję spotkać się na zebraniu z dyrektorami dużych placówek z województwa, na wielu oddziałach w tych placówkach wykonuje się tylko przyjęcia pilnych przypadków - wyjaśniła. Dodała, że pomorski NFZ odmownie odpowiada na wszelkie próby pozyskania przez szpitale dodatkowych środków. - Około półtora miesiąca temu wszystkie placówki otrzymały pisma z pomorskiego NFZ, w którym Fundusz apelował o rozważne wydawanie środków, bo nie będzie miał pieniędzy na zapłacenie nadwykonań - dodała. Dyrektor poinformowała też, że w ubiegłym roku placówka, którą kieruje, wykonała nadprogramowe zabiegi itp. na sumę 9 mln zł i nie otrzymała z NFZ zwrotu nawet części tych środków. - W tym roku podchodzimy do sprawy bardzo rygorystycznie, ale nadwykonań nie da się uniknąć: są oddziały, które po prostu muszą przyjmować pacjentów. Mam jednak nadzieję, że w tym roku bilans zamknie się sumą 2-3 mln zł na nadwykonania - poinformowała. Rzecznik pomorskiego NFZ Mariusz Szymański potwierdził, że placówki z terenu województwa nie mają szans na pozyskanie z kasy Funduszu dodatkowych środków. - Pieniędzy po prostu nie ma - powiedział Szymański.