Mieszkańcy Tuchlina, kaszubskiej wioski niedaleko Kartuz, byli bardzo zaniepokojeni. Miejscowy weterynarz zdecydował o przewiezieniu krowiego mięsa na specjalistyczne badania do Puław. Obawiał się najgorszego, czyli choroby szalonych krów. Badania na szczęście tego nie potwierdziły. Jednak same objawy choroby zwierząt były zaskakujące. Krowy traciły apetyt i dosłownie po chwili zdychały. - To było straszne. Gospodarze dobijali krowy na podwórku. Nożami podcinali im gardła - powiedziała sołtys wsi. Zdaniem miejscowego weterynarza, krowy padają, ponieważ drastycznie spada poziom miedzi niezbędnej do życia. Spustoszenie sieje bakteria, która - jak się okazało - pojawiła się w kiszonce. Te wstępne przypuszczenia zostały potwierdzone w laboratorium z Puławach. Tam właśnie lekarze pracują nad szczepionką, która ma uratować stada.