W czwartek na pierwszej rozprawie stawili się w lęborskim sądzie oboje oskarżeni - Jerzy R. i Maria van E. Sąd nie przychylił się do wniosku obrony o wyłączenie jawności rozprawy. Prokurator Prokuratury Okręgowej w Słupsku odczytał akt oskarżenia, zgodnie z którym oboje oskarżeni mieli doprowadzić do spowodowania zniszczeń w świecie roślinnym i zwierzęcym o znacznych rozmiarach, "poprzez zniszczenie runa leśnego, warstwy glebowej, lasu bażynowego, roślin podlegających ochronie całkowitej i częściowej oraz okresowych siedlisk ptaków i owadów". Jerzy R. miał w okresie od 23 do 25 lutego 2017 r. w Łebie zlecić zatrudnionym przez siebie pracownikom wycięcie drzew na czterech działkach, na obszarze około 3 ha, a następnie ich uprzątnięcie. Trzy z nich są jego własnością, natomiast na jednej doszło do wycinki wspólnie i w porozumieniu z Marią van E. To przestępstwo zagrożone jest karą do 5 lat pozbawienia wolności. Oboje przed sądem, jak i wcześniej przed prokuratorem podczas prowadzonego śledztwa, nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Ich zdaniem, na swoje działania mieli ustną zgodę urzędnika miejskiego. Nie mieli wiedzy o tym, że na ich gruntach rosną i bytują gatunki chronione prawem. Oboje oskarżeni w czwartek złożyli obszerne wyjaśnienia. Zgodzili się odpowiadać na pytania sądu i swoich obrońców. Jerzy R. tłumaczył, że kupił działki jako tereny oznaczone w studium jako "różne", dla których miał powstać miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Przyznał, że burmistrz Łeby bez jego zgody zmienił później tę klasyfikację na "las". I tak też było w przypadku działki Marii van E. Oboje wystąpili wówczas o unieważnienie tej klasyfikacji i doprowadzili do pozytywnego dla siebie rozstrzygnięcia. "Nasze tereny to nie las. Nasze tereny to były samosiejki" - mówił na rozprawie Jerzy R. Powiedział, że tematem wycinki zainteresował się w styczniu 2017 r., gdy obowiązywały zliberalizowane przepisy dotyczące wycinki drzew na prywatnych działkach. Zanim zdecydował się przeprowadzić ją na swoich terenach, był w tej sprawie dwukrotnie w magistracie Łeby w lutym 2017 r. Na to drugie spotkanie przyszedł do urzędu z Marią van E. "Urzędnik powiedział nam, że drzewa możemy wyciąć bez ograniczeń. Rozmowę tę nagrałem na dyktafon" - powiedział Jerzy R., który jeszcze tego samego dnia zlecił swoim pracownikom wycinkę. Wcześniej legalność planowanych działań miał potwierdzić Jerzemu R. leśniczy nadzorujący tereny leśne Łeby. Natomiast Maria van E. wyjaśniła, że dodatkowo sprawdziła na stronie internetowej RDOŚ, jak przebiegają granice terenu chronionego w Łebie. Sprawdziła też na stronie ministerstwa środowiska informacje dotyczące terenów, na których może być prowadzona wycinka. "Nie wiedziałam o tym, że na mojej działce są jakieś chronione prawem gatunki zwierząt i roślin" - podkreśliła. Dodała, że wydana przez RDOŚ decyzja dotycząca naprawienia wyrządzonej szkody i dokonania nowych nasadzeń przez nią i Jerzego R. została uchylona przez GDOŚ. Od tej decyzji do WSA odwołało się Towarzystwo Miłośników przyrody i sprawa jest w toku. W toku prokuratorskiego śledztwa ustalono, iż oskarżeni zlecili wycinkę drzew na własnych działkach usytuowanych w pasie nadbrzeżnym w Łebie, nie biorąc jednak pod uwagę zapisów w planie zagospodarowania przestrzennego. A wynikało z nich, że na ich działkach są chronione prawem tereny leśne oraz siedliska przyrodnicze flory i fauny. Prokuratura w prowadzonym postępowaniu zgromadziła obszerny materiał dowodowy, w tym trzy opinie biegłego z zakresu ochrony środowiska. Dwie z nich były opiniami uzupełniającymi. Jerzy R. i Maria van E. prokuratorskie zarzuty usłyszeli w marcu 2018 r. Z informacji przekazanych wówczas przez Prokuraturę Krajową wynikało, że na skutek przestępczych działań podejrzanych doszło do zniszczenia lasu bażynowego, roślin objętych częściową albo całkowitą ochroną przyrodniczą, w tym: bażyny czarnej, rokietnika pospolity, gajnika lśniącego, widłoząbu Bergera, paprotki zwyczajnej, tujowca tamaryszkowatego czy borówki brusznicy. Zniszczone zostały także okresowe siedliska owadów i ptaków podlegających ścisłej ochronie przyrodniczej, m.in. dzięcioła dużego czy pliszki żółtej. Koleją rozprawę, podczas której zeznawać mają świadkowie, sąd wyznaczył na 21 listopada.