W kajakowy rejs z Kartuz do Łeby wypłynęło w sumie jedenastu uczniów. Na jeziorze Łebsko złapał ich sztorm. Sześciu z nich zdołało się uratować, pozostała piątka znalazła się w wodzie. Wczoraj odnaleziono ciała czterech z pięciu zaginionych kajakarzy - trzech mężczyzn i jednej kobiety. W poszukiwaniach brało udział prawie trzysta osób. Ratownicy wykorzystali nowoczesny sprzęt, między innymi śmigłowiec z kamerą termowizyjną. Jeden z dowodzących akcją ratowniczą powiedział reporterowi radia RMF FM, że kajakarze byli grupą znajomych, która sama zorganizowała spływ. Kajaki wypożyczyli ze szkoły kolejowej. Jak dotąd ustalono, że uczestnicy spływu mieli nieodpowiednie kapoki, nie mieli też ciepłych ubrań. Przed deszczem i silnym wiatrem chronili się tylko plastikowymi workami. Według ratowników biorących udział w poszukiwaniach wypływanie na Łebsko przy tak złej pogodzie było co najmniej nieprzemyślane (posłuchaj): Zdaniem ratowników, akcja na jeziorze Łebsko jest największą do tej pory, jaką przeprowadzono na śródlądowych wodach Pomorza Słupskiego. Jezioro jest trzecim co do wielkości w kraju. Jego powierzchnia wynosi 7 tys. ha. Zdaniem rybaków i ratowników jezioro jest także jednym z najbardziej niebezpiecznych i zdradliwych w Polsce.