Świadkowie mówią, że kościelnego zaatakował 37-letni mieszkaniec sąsiedniej wsi. Mężczyzna siedział na chórze i od początku mszy zachowywał się nerwowo ? kręcił się, zmieniał miejsce. Gdy na górę wszedł kościelny z tacą, mężczyzna zaatakował go dużym nożem. W kościele nikt nie zareagował. 37-latek pojechał do domu i dopiero tam zatrzymali go policjanci. Po wstępnym przesłuchaniu mężczyznę przewieziono do szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim. Wiadomo, że ranny kościelny był operowany. Nie wiadomo jednak, w jakim znajduje się stanie. To już drugi taki incydent w ciągu ostatnich dni. Tydzień temu chwile grozy przeżyli ludzie zebrani podczas mszy we wrocławskiej katedrze. Jeden z mężczyzn próbował zdetonować w kościele ładunek wybuchowy. W pewnym momencie podpalił dużą turystyczną torbę i uciekł. Z torby zaczęły wydobywać się gryzące opary. Zgromadzeni w kościele ludzie zaczęli uciekać. Odwagą wykazał się 18-latek, który wyrzucił torbę na zewnątrz, a potem ugasił ją wodą. Okazało się, że w środku były puszki z dwoma litrami gazu do zapalniczek, butelka z benzyną i saletra. Niedoszły zamachowiec był leczony psychiatrycznie.