25-letni Łukasz Łysko wyszedł z domu w andrzejkowy wieczór 2006 roku. Kiedy następnego dnia nie pojawił się w mieszkaniu, zaniepokojona matka rozpoczęła poszukiwania na własną rękę. Gdy całodniowe próby odnalezienia syna nie przyniosły pożądanego efektu, kobieta postanowiła zgłosić zaginięcie policji. Ostatni raz mężczyzna był widziany 1 grudnia 2006 roku w Gniewie w woj. pomorskim, na jednej ze stacji benzynowych. Film zarejestrowany przez monitoring na stacji wskazywał, że jego granatowy volkswagen golf wyjechał stamtąd kilka minut po trzeciej. Policjanci z komisariatów policji w Gniewie i Tczewie rozpoczęli poszukiwania. Nurkowie przeczesali m.in. dno rzeki Wisły w okolicach przeprawy promowej w Gniewie. Poszukiwania ze względu na bardzo słabą widoczność i duże zamulenie nie przyniosło rezultatu. W styczniu tego roku sprawą Łukasza zajęli się policjanci z Archiwum X Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku. W sobotę raz jeszcze przeszukano dno Wisły - tym razem przy wykorzystaniu najnowocześniejszego urządzenia sonarowego. Cztery lata temu nie było takich możliwości technicznych. Na ekranie urządzenia zauważono samochód. Auto było przykryte grubą warstwą mułu. Dotarcie do niego i wydobycie go zajęło specjalistom kilkanaście godzin. W środku znaleziono szczątki ciała - prawdopodobnie zaginionego Łukasza. Rodzina rozpoznała fragmenty ubrań chłopaka. Badania kodu DNA i sekcja zwłok ma wyjaśnić, co było przyczyną śmierci młodego mieszkańca Gniewa. Prokuratura oraz policjanci pracują nad wyjaśnieniem przebiegu zdarzeń z nocy, gdy zaginął 25-letni Łukasz.