W wypełnionej po brzegi świątyni w Gdańsku-Wrzeszczu zebrała się rodzina i przyjaciele. Oprócz Janusza Śniadka byli m.in. Jerzy Borowczak, Andrzej i Joanna Gwiazdowie, Jacek Taylor, minister edukacji Katarzyna Hall oraz Aleksander Hall, minister rolnictwa Marek Sawicki i jego zastępca Kazimierz Plocke, posłowie Bogdan Lis, Marek Biernacki, Andrzej Jaworski, Antoni Macierewicz, Tadeusz Cymański, Jolanta Szczypińska, senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk, a także b. przewodniczący "Solidarności Walczącej" Kornel Morawiecki. Władze województwa pomorskiego reprezentowali wicewojewoda Michał Owczarczak oraz marszałek Mieczysław Struk. Miejsce w jednym z ostatnich rzędów w kościele zajął były prezydent Lech Wałęsa, który po zakończeniu mszy nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Mszę celebrował metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Wśród duchownych odprawiających nabożeństwo był m.in. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. - Pani Aniu, przyszliśmy tu, żeby pokłonić się przed majestatem śmierci, ale także, aby schylić głowy przed majestatem twojego życia. (...) Twoje proste życie stało się kwintesencją Solidarności - powiedział na zakończenie mszy Janusz Śniadek. Lider "S" podkreślił, że Anna Walentynowicz była "bohaterką najpiękniejszych stron historii Solidarności". - W swoim uczciwym życiu nigdy nie oczekiwałaś zaszczytów, choć zasługiwałaś na nie jak mało kto - zwrócił się Śniadek do tragicznie zmarłej założycielki Wolnych Związków Zawodowych. Jak podkreślił, dopiero "wielki Polak, śp. Lech Kaczyński" uhonorował ją najwyższym odznaczeniem za jej zasługi - Orderem Orła Białego. - Solidarność tworzą dziś ludzie trochę podobni do Ciebie - dumni i niepokorni, pochyleni nad człowiekiem, broniący skrzywdzonych ludzi pracy. Pani Aniu - matko Solidarności - zawsze okazywaliśmy ci szacunek i miłość, jaką dzieci powinny okazywać rodzicom. Wspieraj nas tam teraz w górze, abyśmy dalej realizowali ideały Solidarności, którym byłaś tak wierna. Wybacz, jeśli cokolwiek zawiniliśmy - mówił Śniadek, którego przemówienie przyjęto długimi oklaskami. Kazanie wygłosił biskup pomocniczy archidiecezji gdańskiej Ryszard Kasyna. Podkreślił szczególny charakter Anny Walentynowicz i jej poświęcenie dla innych. - Jedna z najznakomitszych mieszkańców Gdańska i Pomorza. Kobieta skromna i nieugięta, po prostu dobry człowiek. Przepełniona pasją walki o sprawiedliwość i człowieczeństwo. I nigdy przeciwko komuś. Nie znała słowa donos, intryga, pogarda. Ideałów Solidarności broniła na każdym etapie swojego życia - mówił bp Kasyna. List od przedstawicieli Kancelarii Prezydenta przeczytał doradca Tomasz Zdrojewski. - Kobieta-symbol, niesłychanie ciepła i życzliwa, a jednocześnie zasadnicza i życzliwa. Przez jej małe mieszkanie na trzecim piętrze przy ul. Grunwaldzkiej przewinęło się kilka pokoleń Polaków, chcących lepszej i sprawiedliwej Polski - podkreślił. Trzy godziny po mszy żałobnej na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku-Wrzeszczu odbył się pogrzeb Anny Walentynowicz. Spoczęła w grobie obok męża Kazimierza, który zmarł w 1971 r. Na płycie nagrobnej, oprócz jej imienia i nazwiska, daty urodzin i śmierci, wykuto też słowa "legenda Solidarności, wspaniała mama i babcia". W przemówieniu na cmentarzu Andrzej Gwiazda podkreślił, że Anna Walentynowicz "zawsze stawała po słusznej stronie" i "walczyła o odkłamanie naszej historii". - Wiedząc, że tylko odkłamanie historii może nam przywrócić dumę i przestać czuć się zaszczutymi ludźmi w zakątku Europy, którzy muszą się kłaniać każdemu z zagranicy - powiedział współtwórca WZZ. - Żegnamy dziś Anię, z którą stale od 32 lat staliśmy w szeregu, chociaż nie zawsze pierwszym, czasami były to szeregi spychane usilnie na margines, ale dzisiejsza uroczystość, liczba ludzi i nastrój pokazuje, że to się nie udało - mówił Gwiazda. Dodał, że Walentynowicz doznała w swoim życiu wiele przykrości i krzywd. - Okazało się teraz przy tej wielkiej katastrofie, że zobaczyliśmy przy tym całym nawale kłamstwa i chamstwa, że naród się przeciwstawił, zapamiętał swoją historię i mam nadzieję, że nie da jej sobie odebrać i zakrzyczeć. (...)Piłsudski powiedział: "ani jedna kropla krwi nie została przelana na darmo". Miejmy to w pamięci i nie pozwólmy, żeby ta przelana krew została przelana na darmo. To od nas zależy. (...) Jej ofiara, jej śmierć na posterunku nie pójdzie na marne, dlatego, że poprowadzimy dalej walkę, o te wartości i ideały, o które walczyła Ania - zaznaczył Gwiazda. Współzałożyciel WZZ Krzysztof Wyszkowski mówił natomiast, że Walentynowicz "zginęła razem ze swoim starym przyjacielem z Wolnych Związków Zawodowych, dlatego że oboje byli wierni prawdzie o systemie sowieckiej antycywilizacji, która zniszczenie Polski uznawała za pierwszy krok w podboju świata". - Zaszedłem do Ani w Wielki Czwartek, żeby przekazać apel w obronie IPN. Śpieszyłem się, ale Anna chciała, żebym na chwilę usiadł. I wówczas powiedziała: "Co będzie z Polską?". Spojrzałem na nią zaskoczony i zirytowany: "Czego ta kobieta znowu chce? Dlaczego ona ciągle żąda, żebyśmy stawali do walki? Ucałowałem ją i poszedłem. Ale teraz, gdy nad trupami prezydenta Kaczyńskiego i Anny zaczęto głosić pojednanie polsko-rosyjskie, pojednanie bez prawdy o ludobójstwie, przypomniałem sobie, że tak już kiedyś było. Gdański Pomnik Trzech Krzyży w zamierzeniu władz PRL i niektórych działaczy Solidarności miał się stać pomnikiem pojednania, czyli zrównania katów z ofiarami. To Anna wówczas przeciwstawiła się temu fałszerstwu - wspominał Wyszkowski. Wyszkowski dodał, że teraz "Anna i Lech przez swoją ofiarę życia wspólnie wzywają nas do wytrwałości w walce o Polskę". - Wzywają do walki z wrogami z zagranicy i Targowicy. Odpowiedź na pytanie, co będzie z Polską należy teraz do nas - podkreślił. Głos zabrał także poseł PiS Antoni Macierewicz. - Polska wstaje na naszych oczach z kolan, tylko jej nie ma, tylko tych 96 nie ma. Bo złożyli ofiarę, żebyśmy my mogli żyć godnie, prawdziwie jak Polacy. Ta ofiara nie może pójść na darmo - mówił. - Stało się to, po to, byśmy się podnieśli. I idzie ta wielka fala przez całą Polskę i tym razem będzie falą spełnioną (...) Ona nie chciała tym razem jechać do Katynia. Czuła się zmęczona, chora, mówiła: "już nie dam rady, nie mogę". Ale pojechała, dlatego że wiedziała, że tam padną słowa prawdy - powiedział Macierewicz. Jacek Kurski, który wygłosił przemówienie w imieniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, powiedział m.in., że Walentynowicz to "najpiękniejsza legenda pierwszej Solidarności - tej czystej, nieskalanej i prawdziwej" "W III RP, wolnej Polsce, nie bardzo się odnajdywałaś. Zawsze chciałaś doskonałości i ideału, a świat polityki w wolnej Polsce zawierał kompromisy, na które nie mogłaś się zgodzić. I miałaś w tym wiele racji" - dodał europoseł. Słowa pożegnania wygłosił także wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski. - Aniu, jesteś już w lepszym świecie, bliżej Boga. Módl się z nami za tę Polskę, którą ukochałaś, za Polskę wolną, niepodległą, sprawiedliwą. Polskę, w której nie będzie krzywdy - zaapelował. Na pogrzebie wśród wielu transparentów ze znakiem Solidarności i Solidarności Walczącej pojawił się także napis " Ten popełnił zbrodnię, kto na niej skorzystał". Trzymał go m.in. b. działacz WZZ Błażej Wyszkowski. Był również transparent ze słowami: "Hańba wierzącym w sierp i młot. Chwała za niepodległość zmarłym. Jedynie prawda jest ciekawa". Walentynowicz przez wiele lat pracowała jako suwnicowa w Stoczni Gdańskiej. W sierpniu 1980 r. na pięć miesięcy przed odejściem na emeryturę rozwiązano z nią umowę o pracę. Żądanie przywrócenia jej do pracy stało się pierwszym postulatem strajku, który rozpoczął się 14 sierpnia tego roku w Stoczni Gdańskiej i - wraz z innymi protestami - doprowadził do powstania Solidarności.