Siedemnastolatka pobił współlokator ze schroniska. Uderzył, bo tamten chciał odejść od karcianego stolika. Trzech wychowanków chojnickiego Schroniska dla Nieletnich grało w pokoju w karty. Dwóch z nich podczas gry pokłóciło się. Siedemnastolatek wstał od stolika i oświadczył, że nie gra dalej. Jego piętnastoletniemu współlokatorowi to się nie spodobało. Chłopak się zdenerwował i postanowił ukarać kolegę pięścią. Cios w głowę Poszedł za siedemnastolatkiem, który przerwał grę, zamachnął się i uderzył go pięścią w skroń. Poszkodowany poczuł ból, zakręciło mu się w głowie. Położył się spać. Na drugi dzień rano chłopak uskarżał się na bóle głowy. Opiekunowie ze schroniska podali mu środki przeciwbólowe. Dolegliwości ustąpiły. Wieczorem siedemnastolatek zaczął uskarżać się na bardzo silne bóle głowy. Pielęgniarka wezwała pogotowie. W chojnickim szpitalu tomograf wykazał, że wychowanek schroniska ma krwiaka w głowie. Zapadła szybka decyzja o przetransportowaniu go do gdańskiej Akademii Medycznej. Okazało się, że doznał też pęknięcia czaszki. W sobotę 25 października siedemnastolatek przeszedł operację. Nie chciał tak mocno Po kilku dniach spędzonych w szpitalu, chłopak poczuł się na tyle dobrze, że mógł wrócić za mury schroniska. Teraz jest w izbie chorych. Musi odpoczywać. - Sprawca przyznał się do tego, że raz uderzył poszkodowanego. Mówił, że nie chciał zrobić mu aż tak poważnej krzywdy - mówi nam dyrektor Schroniska dla Nieletnich Jacek Łupaczewski. - Chłopcy dobrze się znają. W jednym pokoju mieszkają już od kilku miesięcy - dodaje dyrektor. Policja do sądu Sprawą pobicia w schronisku zajęła się chojnicka policja. Początkowo poszkodowany nie chciał przyznać, że został uderzony. Policjanci przesłuchali go po wyjściu ze szpitala. Przesłuchano również piętnastolatka. - Mamy tu do czynienia z przestępstwem. Najprawdopodobniej zwrócimy się do biegłego o opinię dotyczącą obrażeń siedemnastolatka. Sprawa trafi do sądu rodzinnego i nieletnich - mówi naczelnik sekcji prewencji chojnickiej policji Tomasz Kąkolewski. W schronisku zamontowany jest monitoring. Jak mówi dyrektor Jacek Łupaczewski, kamery nie zarejestrowały zajścia. Sprzęt ulega awariom i właśnie wtedy się zepsuł. Michał Rytlewski