Jeden z gdyńskich hoteli. Ania, ładna blondynka, pracuje tu jako masażystka. Wzrok straciła sześć lat temu. Miała wtedy 22 lata, pracowała w księgowości i drugi rok studiowała ekonomię na Uniwersytecie Gdańskim. - Całkowicie straciłam widzenie wskutek uszkodzenia nerwu wzrokowego - mówi Anna Ponichtera. - Doszło do jaskry wtórnej polaserowej. Nie mam nawet poczucia światła. Co ze mną będzie Dla młodej dziewczyny, dopiero zaczynającej samodzielne życie, to był szok. - Zastanawiałam się, co teraz ze mną będzie - opowiada pani Ania. - Przedtem pracowałam w zawodzie księgowej. W pierwszym momencie w ogóle nie wyobrażałam sobie życia. Gubiłam się we własnym domu. Było ciężko. Po pewnym okresie Ania kupiła białą laskę. Wyjechała na rehabilitację do Bydgoszczy. Tam na zajęciach z orientacji przestrzennej nauczyła się z niej korzystać, czytać brailem i radzić ze zwykłymi, codziennymi czynnościami. Bo dla osoby, która traci wzrok z dnia na dzień, właśnie zwykłe czynności stają się dużym problemem. - Jedzenie czy zalanie sobie herbaty w pierwszym okresie urasta do rangi wielkiego wydarzenia - opowiada pani Ania. - Kiedy wróciłam z Bydgoszczy do domu powiedziałam, że nikt mi nie będzie robił herbaty i kanapek. Bo to ja muszę robić je sobie sama. Nowe życie Nie było poparzonych ani pociętych nożem rąk. - Wraz z utratą wzroku zaczęłam się bardziej koncentrować na tym, co robię - mówi pani Ania. - Wiele rzeczy przestałam robić odruchowo. Większą rolę przejęły pozostałe zmysły: słuch, węch, dotyk. Po pewnym czasie postarała się o "komputer dla Homera", program stworzony dla osób niewidomych. I to był początek przystosowania się do nowego życia. Poszła do studium masażu. Już na praktykach dostała ofertę pracy. Od tej pory pracuje w hotelu jako masażystka. Nie jest jednak różowo. Problem stanowią choćby codzienne dojazdy do pracy. - W Gdyni brak jest oznaczeń specjalnych linii, gdzie powinien zatrzymać się autobus i gdzie powinny być jego pierwsze drzwi - twierdzi pani Ania. - Zdarza się nierzadko, że pojazdy zatrzymują się jednocześnie trzy w kolejności. I akurat ten, do którego ja powinnam wsiąść, jest trzeci. Nie zawsze zdążę do niego dojść. Często trzeba więc polegać na obcych ludziach. A przecież gdyby był obowiązek zatrzymywania się autobusu przy wyznaczonych liniach, znacznie ułatwiłoby to poruszanie się niewidomym. Nie jest lekko. Dlatego Ania Ponichtera umila sobie czas na różne sposoby. Dużo czyta, a jeśli jest tylko ładna pogoda wraca z pracy pieszo. Doszkala się w swoim zawodzie, spędza czas ze znajomymi. Bo życie toczy się dalej. To widziane na czarno również. Izabela Małkowska izabela.malkowska@echomiasta.pl