Klucze trafią do Muzeum Żuławskiego 7 listopada, kiedy to 80-letni dziś, mieszkający w Hamburgu Heinrich Korella odwiedzi Nowy Dwór. - Gablotkę z nimi wyeksponujemy na parterze - powiedziała Paulina Strzałkowska z Żuławskiego Parku Historycznego, w ramach którego działa muzeum. Jak wyjaśniła Strzałkowska, Heinrich Korella już kilkakrotnie odwiedzał miasto, w którym mieszkał niegdyś z matką. W czasie tych wizyt były nowodworzanin zaprzyjaźnił się z niektórymi dzisiejszymi mieszkańcami miasta, a w końcu zdecydował o przekazaniu muzeum wyjątkowej pamiątki. Z opowieści, jakie usłyszeli polscy znajomi Korellego wynika, że przed II wojną światową mieszkał on w Nowym Dworze Gdańskim - ówczesnym Tiegenhof, wraz z matką - Kathe. Kobieta prowadziła w centrum - przy dzisiejszej ul. Wejhera, cukiernię połączoną z kawiarnią, nad którymi było mieszkanie. Matka z 13-letnim wtedy synem opuścili Żuławy w styczniu 1945 r., kiedy Niemcy - z powodu zbliżania się frontu, zarządzili ewakuację ludności z tych terenów. Kathe Korella sądziła, że szybko wróci do Nowego Dworu - tak zapewniały ówczesne władze powiatowe. Kobieta pozamykała więc skrupulatnie mieszkanie oraz znajdujące się w nim szafy. Zamknęła też kawiarnię, składzik na węgiel, piwnicę z winem i szafkę z - reglamentowanymi wówczas, papierosami. Klucze schowała do torebki i pojechała wraz z synem do Gdyni, by stamtąd - na pokładzie okrętu "Wilhelm Gustloff", popłynąć na zachód. Kathe Korella i jej syn znaleźli się w grupie osób, które uratowały się z tonącego statku. Jak wspominał Heinrich Korella, byli jednymi z ostatnich, którym pozwolono wsiąść do łodzi ratunkowej. Dziennikarzom "Osnabruecker Zeitung" Niemiec powiedział, że zawsze czuł wyrzuty sumienia z powodu tego, że uratował się on i jego matka, a tak wielu innym osobom to się nie udało. Gdy w latach 60-tych ktoś z rodziny chciał wyrzucić klucze do domu w Nowym Dworze, Korella zabrał je do swojego mieszkania i zawiesił w schowku na miotły. Dom Korella i jego matki przetrwał do dziś. - Teraz mieści się w nim m.in. sklep z pieczywem - opowiedział jeden z nowodworskich znajomych Niemca, Bolesław Klein. Dodał, że wspomniany dom wybudował dziadek Heinricha. "Wilhelm Gustloff" to niemiecki statek pasażerski sprzed II wojny światowej, włączony w czasie wojny w skład Kriegsmarine. Został zatopiony 30 stycznia 1945 r. na północ od Łeby. Ewakuowano nim z Gdyni niemiecką ludność przed nacierającymi wojskami radzieckimi. Liczba ofiar to ok. 10 tys. osób, uratowało się około 800.