Po otwarciu kopert okazało się, że nie wpłynęła żadna oferta. To tym bardziej zaskakujące, że firmy konsultingowe miały wiele pytań co do tego projektu. Gdański sztab organizacyjny z Renatą Wiśniowską, pełnomocnikiem ds. budowy Baltic Areny, na czele nie załamuje jednak rąk. O dziwo urzędników ucieszyła ta wiadomość. - Przystąpimy do negocjacji bez przetargu - przekonuje Wiśniowska. - To marzenie każdego zamawiającego, by do wspólnych rozmów zaprosić wybrane firmy. Niestety ustawa o zamówieniach publicznych nie dawała nam możliwości ogłoszenia doradcy bez przetargu, mimo że Gdańsk postulował o tego typu zmiany. Dlaczego więc żadna z firm nie złożyła w gdańskim magistracie konkretnej oferty? Czy warunki stawiane firmom konsultingowym były zbyt rygorystyczne? - Pamiętajmy, że budowa stadionu to nie kupowanie biurek, czy szafek, ale dość skomplikowana procedura - wyjaśnia pełnomocnik odpowiedzialna za Baltic Arenę. - Zakres zamówienia był bardzo szeroki. Chcieliśmy, żeby konsultant ściśle z nami współpracował, co spowodowało obawę, że będzie zbyt mocno wykorzystany. Nie doszliśmy do konsensusu. Wiśniowska zapewniła nas, że doradca zostanie wyłoniony na początku września. Oczekiwania wobec firm nie ulegną zmianie, a kompromis ma wypłynąć w drodze negocjacji. O projekt powalczą doświadczone zagraniczne firmy lub polskie firmy w konsorcjach z zagranicznymi. Jakie? - Tego nie mogę powiedzieć, bo to sprawa poufna - mówi Wiśniowska. - Zaprosimy pięć firm, które nic o sobie nie będą wiedziały. Negocjacje się będą toczyć pojedynczo, sam na sam z każdą firmą. Ostatnim etapem rozmów będzie zaproszenie do złożenia oferty oraz opisu zamówienia. Rafał Rusiecki