37-letni były policjant osierocił troje dzieci w wieku od 5 do 12 lat. Mężczyzna chorował od pięciu dni. Kiedy podawanie leków w domu nie pomagało, a jego stan zdrowia pogarszał się, trafił w czwartek do szpitala w Pucku. Stamtąd jeszcze tego samego dnia przewieziono go do Pomorskiego Centrum Chorób Zakaźnych w Gdańsku. W piątek, mimo podawanych leków mężczyzna zmarł. Nie wiadomo czy to ostatecznie wirus świńskiej grypy był przyczyną zgonu. - Osoba, która zmarła, była obciążona dodatkową chorobą, która miała znaczący wpływ na spadek odporności - mówi Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki. - W sytuacji, kiedy grypa dotyczy osoby, która ma obniżony poziom odporności, ten przebieg może być dużo cięższy niż u osoby zdrowej. U 37-latka lekarze stwierdzili obustronne zapalenie płuc. Dokładną przyczynę zgonu wykaże sekcja zwłok. Jeszcze w sobotę na zlecenie Karpińskiego przebadano rodzinę zmarłego oraz osoby, z którymi się kontaktował. U żadnej z nich nie stwierdzono objawów choroby. Lekarz wojewódzki zapewnia także, że nie ma powodów do paniki. Zdania tego nie zmienił także, kiedy do Pomorskiego Centrum Chorób Zakaźnych w Gdańsku w sobotę przywieziono dwie kolejne osoby z podejrzeniem o zakażenie wirusem A/H1N1. 19-letni mężczyzna, który wrócił z Ukrainy i 7-letnie dziecko. Najpierw trafili do szpitala w Gdyni Redłowie z infekcją wirusową. Kiedy standardowe leczenie nie zadziałało, a ich stan zdrowia pogorszył się, zostali przewiezieni do szpitala zakaźnego w Gdańsku. Tam pobrano wymaz z nosa, który potwierdził typ choroby. Jednak dopiero dokładne badania w sanepidzie mają potwierdzić ostateczną diagnozę (do momentu zamknięcia "Echa Miasta" wyniki nie były znane). Do tej pory na terenie Polski potwierdzono 237 przypadków zakażenia A/H1N1. Obecnie w Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie przebywa 27-letni mężczyzna, u którego stwierdzono obecność wirusa świńskiej grypy. Jego stan jest ciężki. Dawid Majakowski