- Patrycja zaczęła skarżyć się na bóle brzucha. Bardzo się zaniepokoiłam. Zaczęłam jeździć po lekarzach. Ponieważ nikt w Kwidzynie nie mógł znaleźć przyczyny tych dolegliwości, odesłano nas do Gdańska. Tam wykonano rezonans magnetyczny. Badanie wykazało, że Patrycja ma guza śródrdzeniowego. Powodował on zatrzymanie funkcji fizjologicznych, związanych z wydalaniem. Ucisk guza na rdzeń kręgowy spowodował także, że Patrycja zaczęła kuleć na prawą nogę. Trafiliśmy w końcu do szpitala w Warszawie. Córka przeszła operację na drugi dzień po naszym przyjeździe. Guz był bardzo duży. Lekarze twierdzili, że może odrosnąć i tak się stało. Po roku operacja została powtórzona. Uznano, że należy zastosować chemioterapię. Były także efekty uboczne tej operacji. Patrycja musi do dzisiaj korzystać z wózka inwalidzkiego. Leczenie trwało 14 miesięcy. Niedawno przeszła badania nerek i na razie wszystko jest w porządku - mówi Maria Chyła, mama Patrycji. Dziewczynka razem z rodzicami i czwórką rodzeństwa mieszka w Brokowie. Rodzice Patrycji to ludzie bardzo skromni. Proszenie kogokolwiek o pomoc jest dla nich bardzo trudne. Wolą z problemami rodzić sobie sami, aby nikomu nie sprawiać kłopotu. Z pomocą przyszła im Ewa Łubińska, wolontariuszka z Kwidzyna. - To niezwykła rodzina, która mimo bardzo dużych wydatków związanych z leczeniem i rehabilitacją Patrycji potrafi sobie radzić. Wszystko ma jednak swoje granice, zwłaszcza domowy budżet. Robią co mogą i nie proszą o pomoc, ale uważam, że należy zwrócić się do ludzi dobrego serca, aby pomogli tej rodzinie - uważa Ewa Łubińska. Patrycja jest uczennicą Szkoły Podstawowej nr 6 w Kwidzynie. Mimo że cztery ostatnie lata były dla niej wyjątkowo trudne, jest bardzo pogodną dziewczynką. Ma wiele marzeń, chociaż nieśmiałość nie pozwala na dłuższą rozmowę. - Bardzo lubię jeździć konno, chciałabym też pływać na basenie - mówi Patrycja. Dziewczynka korzystała z hipoterapii przez trzy miesiące i nie ukrywa, że dużo radości sprawiłby jej własny koń. Jednak marzenie, które można spełnić niemal od razu, to korzystanie z krytej pływalni w Kwidzynie. - Nie mamy samochodu. Poza tym nie bardzo byłoby nas stać na dowożenie córki do Kwidzyna. Ona jednak bardzo chce pływać i mam nadzieję, że może uda się nam w końcu spełnić jej marzenie. To jednak nie tylko jakiś kaprys, ale także zalecenie lekarza, który twierdzi, że pływanie to bardzo dobra forma rehabilitacji dla Patrycji. Bez pomocy nie damy sobie rady. Dojazdy na basen są poza naszymi możliwościami - mówi mama Patrycji. Dziewczynka ma szansę, aby samodzielnie chodzić. Wymaga to jednak rehabilitacji oraz odpowiedniego sprzętu. - Nie będzie mogła biegać, ale przede wszystkim będzie całkowicie samodzielna. To jednak długi proces. Patrycja potrzebuje obecnie aparatu szynowo-opaskowego z pasem biodrowym oraz wysokich tylnych łusek pionizujących. To najpilniejsze nasze potrzeby - twierdzi Maria Chyła. Mama Patrycji źle się czuje w sytuacji osoby, która musi prosić kogoś o pomoc. Wolontariuszka Ewa Łubińska uważa jednak, że osoby, które mają dużo większe dochody i muszą zmagać się z podobnymi problemami także często nie dają sobie rady, a co dopiero skromnie żyjąca rodzina. - Podziwiam ich za to, że potrafią radzić sobie w tak trudnej sytuacji nie prosząc nikogo o pomoc. Bardzo trudno było mi przekonać ich do tego, aby zgodzili się opowiedzieć innym o swoich problemach. Uważam, że ta rodzina zasługuje na pomoc - twierdzi Ewa Łubińska. Patrycja wierzy, że będzie w pełni zdrowa. Wierzą w to jej rodzice, dwie siostry i dwóch braci. Potrzebują jednak finansowego wsparcia przy zakupie sprzętu oraz w długotrwałym procesie rehabilitacji. Liczą na to, że znajdą się osoby lub instytucje, które taką pomoc zaoferują. Autor: Jacek Kluczkowski Źródło: Kurier Kwidzyński