Śledztwo jest prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Prokuratorzy chcą sprawdzić, czy nie doszło do zaniedbania obowiązków lub błędu w sztuce lekarskiej. Przeprowadzono już sekcję zwłok zmarłego mężczyzny, ale o jej wynikach prokurator mówić nie chce. Teraz biegły z zakresu medycyny sądowej ma ocenić, czy po zajęciu się pacjentem pracownicy pogotowia zareagowali w sposób prawidłowy. - Mamy wynik sekcji, ale teraz pozostaje kwestia oceny postępowania służby zdrowia w tym zakresie. Biegły ma sprawdzić, czy podjęto prawidłowo leczenie. Musimy się zwrócić do kilku zakładów medycyny sądowej z zapytaniem, który i w jakim czasie wykona opinię - mówi Piotr Wojciechowski z Prokuratury Rejonowej w Malborku, która zajmuje się sprawą. Śledczy zabezpieczyli także całą dokumentację medyczną. Do sądu skierować chcą też wniosek o zgodę na przesłuchanie lekarza, który miał wtedy dyżur, ale - jak ocenił Piotr Wojciechowski - jest to już "kwestia wtórna". Tragiczna sytuacja miała miejsce 15 września w godzinach popołudniowych. O sprawie, tydzień później, poinformował radio RMF FM słuchacz, zaniepokojony tym, jak pracuje lokalne pogotowie. "Zgłasza się trzydziestoletni mężczyzna z silnym bólem w klatce piersiowej oraz zimnymi potami. Pielęgniarka informuje pacjenta, że nie ma lekarza i każe czekać. Po godzinie trzydziestolatek umiera na rozległy zawał serca. Dodatkowo bulwersuje fakt, że niedaleko pogotowia mieści się szpital i nikt z izby przyjęć pogotowia nie wezwał stamtąd lekarza" - podkreśla słuchacz.