Skąd decyzja o zamknięciu "najdroższej noclegowni w mieście"? Stąd, że jej rolę coraz częściej, choć wbrew sobie, przejmują szpitale. Właśnie tam najczęściej trafiają zamroczeni alkoholem. - Dzieje się tak, mimo że większość z nich nie wymaga żadnej interwencji lekarzy - zaznaczała w Radiu Gdańsk doktor Małgorzata Walicka-Piotrowska, kierownik oddziału ratunkowego w szpitalu na Zaspie. Pani doktor dodała, że pijani pacjenci zwykle są agresywni i stanowią zagrożenie dla chorych i personelu. - Niedawno jeden z nich złamał lekarzowi palec, a inny porozbijał taboretem sprzęt medyczny. Gdynia zamknęła swoją izbę wytrzeźwień cztery lata temu. Od tej pory wszyscy zamroczeni alkoholem znalezieni na ulicy, bądź zabrani w ramach interwencji służb porządkowych trafiają do Szpitala Miejskiego. Takich pacjentów placówka ma ponad 1,3 tys. rocznie. - Najczęściej osoby nietrzeźwe przywożone są bezpodstawnie, bo 90 proc. z nich nie wymaga pobytu w naszej placówce - mówiła Lidia Kodłubańska, dyrektor szpitala. Jej zdaniem w ten sposób Policja, Straż Miejska a także Pogotowie Ratunkowe przenoszą odpowiedzialność za pijanego na szpital. Do obu wciąż istniejących w Pomorskiem izb wytrzeźwień (Gdańsk i Słupsk) trafia rocznie ok. 10 tys. osób. Ponad 65 proc. z nich to stali klienci - korzystają z usług "wytrzeźwiałek" kilka razy w roku. ms