Jak powiedział w czwartek Karol Jakubowski z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji, sprawa miała początek pod koniec marca, gdy do policjantów z Wydziału Poszukiwań Celowych Biura Kryminalnego KGP zgłosili się funkcjonariusze z Niemiec. - Chodziło o pomoc w zatrzymaniu dwóch mężczyzn - Josefa M. seniora i Josefa M. juniora, obywateli Niemiec, którzy szefowali międzynarodowej grupie przestępczej specjalizującej się w oszustwach metodą "na wnuczka". Z informacji, która przekazała nam strona niemiecka wynikało, że poszukiwani mogą ukrywać się gdzieś na terenie Polski i tutaj prowadzić działania" - dodał Jakubowski. Poszukiwania doprowadziły funkcjonariuszy z komendy głównej na Pomorze. - Wszystko wskazywało na to, że mężczyźni ukrywali się w wynajmowanym na inne nazwisko mieszkaniu w Sopocie i szykowali się do "nowej pracy" na terenie kraju. Policjanci poprosili o pomoc kolegów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku i wspólnie zaplanowali zasadzkę - dodał Jakubowski. Mieszkanie, w którym mogli ukrywać się mężczyźni, obserwowano z kilka nieoznakowanych radiowozów. - Funkcjonariusze wiedzieli, że poszukiwani są bardzo "elektryczni", co w policyjnym żargonie oznacza, że byli bardzo ostrożni i łatwo można było ich spłoszyć. Kiedy mieli już stuprocentową pewność, że mężczyźni są w na miejscu, przystąpili do działania. Zatrzymani byli kompletnie zaskoczeni, nie stawiali oporu - powiedział Jakubowski. Mężczyźni często zmieniali miejsce pobytu. Przebywając w Polsce wyłudzali pieniądze od osób mieszkających w Niemczech. Według nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy, obaj są narodowości romskiej. Metoda na "wnuczka" to jeden z najpopularniejszych sposobów wyłudzania pieniędzy. Schemat działania przestępców jest zazwyczaj taki sam. Do ofiary dzwoni osoba podająca się za jej bliskiego krewnego - np. wnuczka, bratanka i prosi o pomoc finansową. Zawsze informuje też, że nie może sama przyjechać po pieniądze, ponieważ np. miała wypadek i dodaje, że pieniądze odbierze jej przyjaciel lub przyjaciółka. Ofiarami tego procederu - jak wynika z doświadczeń policjantów - najczęściej padają osoby starsze. Ich dane przestępcy znajdują np. w książkach telefonicznych. W Polsce zatrzymywano też szajki, które "szukały" potencjalnych ofiar na osiedlach czy w parkach, zaczepiając starszych ludzi i wypytując ich o rodzinę.