Komisarz zawiadomił też prokuraturę o przestępstwie, do którego miało dojść przy zbieraniu podpisów. Na kartach znaleziono 30 podpisów osób już nieżyjących - poinformowała dyrektor słupskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego Krystyna Stanisławska. Wymagane do zarządzenia głosowania minimum wynosiło 7˙711 podpisów. Inicjatorzy referendum przedłożyli komisarzowi 8˙862 podpisów, ale w wyniku weryfikacji za ważne uznano 7 659. Podpisy uznano za nieważne, gdyż m.in. złożyły je osoby nie będące mieszkańcami Słupska albo niepełnoletni. Część podpisów umieszczono na listach dwu- lub trzykrotnie. Przy niektórych nie zgadzały się numery PESEL; przy innych brakowało imienia lub nazwiska osoby popierającej referendum; przy części podano niewłaściwy adres zamieszkania. Postanowienie komisarza wyborczego jest nieprawomocne. Inicjatorzy referendum mogą się od niego odwołać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku. Mogą również ponownie zawiadomić komisarza wyborczego o zamiarze przeprowadzenia głosowania ws. odwołania prezydenta i zacząć na nowo zbierać podpisy. Jeden z członków grupy inicjatywnej Grzegorz Kunda powiedział w poniedziałek, że decyzja o dalszych działaniach zapadnie w ciągu tygodnia. Kunda dodał, że choć nie udało się doprowadzić do referendum, to jednak ponad 7 tys. mieszkańców Słupska wyraziło niezadowolenie z rządów Kobylińskiego. - Faktycznie podpisów popierających referendum zebraliśmy około 10 tys., jednak 3 tys. z nich dotarło do nas po terminie, w jakim musieliśmy je przedłożyć komisarzowi wyborczemu i nie mogliśmy ich wykorzystać. Zaskoczyła mnie liczba niewłaściwych podpisów, z których część należała do osób zmarłych. Takie rzeczy się zdarzają, ale w tym przypadku skala błędu jest zbyt duża. Dlatego dziękuję tym, którzy uczciwie zbierali podpisy - powiedział Kunda. Kobyliński nie skomentował w poniedziałek postanowienia komisarza wyborczego. Rzecznik ratusza Dawid Zielkowski, wyjaśnił, że prezydent uczestniczy w odbywającym się w Katowicach Europejskim Kongresie Gospodarczym i do inicjatywy referendum odniesie się zapewne dopiero po powrocie. Grupa inicjatywna chciała odwołania Kobylińskiego m.in. za "arogancki sposób sprawowania władzy, realizację nietrafionych inwestycji, wyprzedaż majątku, brak pomysłów na zwiększenie dochodów miasta i przerzucanie skutków nieudolnej polityki na jego mieszkańców poprzez podnoszenie podatków lokalnych oraz czynszów za mieszkania komunalne, ograniczanie wydatków na kulturę i sport". Na początku lutego jeszcze przed formalnym zawiadomieniem komisarza wyborczego o zamiarze przeprowadzenia referendum, grupa inicjatywna wezwała włodarza miasta do dymisji. Kobyliński odmówił. Na briefingu prasowym mówił dziennikarzom, że nie złoży rezygnacji, bo "uwłaczałoby to jego wyborcom". Jak dodał zarzuty tzw. grupy Madejowej (od nazwiska jej lidera Jarosława Madeja) są w większości bez sensu i nie zamierza z nimi polemizować. Należący do SLD 68-letni Kobyliński jest wybierany na prezydenta Słupska bez przerwy od 2002 r. Podczas ostatniej samorządowej kampanii wyborczej zapowiedział, że lata 2010 - 2014 będą jego ostatnią prezydencką kadencją.