Rozmowa o twórczości francuskiego poety została sprowokowana wydaniem Paryskiego splinu Charles'a Baudelaire'a. Spotkaniu Jacka Dehnela z Markiem Bieńczykiem i Ryszardem Engelkingiem patronować będzie Proustowska myśl: "Obowiązkiem i zadaniem pisarza jest obowiązek i zadanie tłumacza". W Paryskim splinie Baudelaire, kontynuując rozpoczęte w Kwiatach zła poszukiwania granic języka poetyckiego, tworzy coś, co można bez wahania nazwać nowoczesną poezją. Jednocześnie jawi się jako najwybitniejszy twórca poematu prozą ówczesnej Europy. Paryski splin jest tworem tej samej posępnej i chorej duszy, w którą wczuć się musiał autor, aby napisać Kwiaty zła, a w każdym razie duszy blisko z nią spokrewnionej. W książce prozą, podobnie jak w dziele wierszowanym, dochodzą kolejno do głosu wszystkie myśli, które podszeptuje ulica, przypadek i paryskie niebo, wszystkie drgnięcia sumienia, wszystkie marzenia i tęsknoty, filozofia, sny, a nawet anegdota. Cała trudność, to znalezienie prozy zdolnej oddać rozmaite stany duszy markotnego szlifibruka. Czytelnicy orzekną czy autorowi udało się tę trudność pokonać. Niektórzy sądzą, że jedynie Londyn posiadł arystokratyczny przywilej splinu. Natomiast Paryż, nasz wesoły Paryż, nigdy nie słyszał o tej czarnej chorobie. Może w istocie, jak mniema p. Baudelaire, istnieje również paryska odmiana splinu; twierdzi on nawet, że liczba tych, którzy ją poznali, i którzy ją tutaj rozpoznają, jest ogromna. Charles Baudelaire Paryski splin. Małe poematy prozą, przełożył i komentarzem opatrzył Ryszard Engelking. 22 listopada 2008, godz. 17. Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Dworek Sierakowskich, Sopot, ul. Czyżewskiego 12.