- Na początku była nas garstka, zaledwie kilka osób. Kąpiele w zimnej wodzie to najtańszy sposób na zdrowie. Nie jest jednak prawdą, że nigdy nie chorujemy, ale wzmacniamy organizm. Jeśli już jakaś choroba dopadnie, to przebiega znacznie krócej i łagodniej - powiedział prezes Gdańskiego Klubu Morsów, Lech Szymaniuk. Tytuł "Super Morsa" otrzymał w tym roku 82-letni Zbigniew Judka, który jest jednym z najstarszych członków gdańskiego klubu, a zimowych kąpieli w morzu zażywa od 45. roku życia. Zgodnie z wieloletnim zwyczajem, część "morsów" weszła do wody w przebraniach karnawałowych - była m.in. pszczółka Maja, nowojorska policjantka, uczennica i król mórz Neptun. Nie zabrakło też kolorowych kapeluszy i peruk. Kąpiącym się i spacerowiczom, którzy oglądali wyczyn "morsów", przygrywała orkiestra dęta. Noworoczną kąpiel zakończyło rodzinne zdjęcie "morsów". Jeszcze przed wejściem śmiałków do wody toast noworoczny wzniósł zastępca prezydenta Gdańska Maciej Lisicki. Gdański Klub Morsów zrzesza ok. 300 osób: najmłodszym członkiem jest 8-letnia dziewczynka, najstarszym - 83-latka. Trzy czwarte klubu stanowią mężczyźni. "Morsy" kąpią się w morzu od października do kwietnia co najmniej dwa razy w tygodniu, choć - jak zapewnił Szymaniuk - są i takie osoby, które moczą się w zimnej wodzie prawie codziennie. Szymaniuk przekonuje, że kąpiel w zimnej wodzie to niezwykłe przeżycie. - Przy pierwszym wejściu do morza czuć na ciele lekkie szczypanie. Kiedy po chwili się wróci, woda jest gorąca, dosłownie parzy. To taki termiczny masaż - wyjaśnił.