Agata Konkol, Martyna Szymańska i Małgosia Mielniczuk nie zastanawiały się nawet przez chwilę, kiedy grudniowego poranka zatrzymały się przy leżącym na ulicy człowieku. - Szłyśmy do szkoły - opowiada Agata. - Na ulicy zasłabł mężczyzna, trzymał się za serce. Podeszłyśmy do niego, zadzwoniłyśmy po karetkę i byłyśmy przy nim, dopóki nie przyjechała. Supermenki Dziewczyny nic nikomu nie powiedziały. Wychowawczyni zupełnie przez przypadek dowiedziała się, co zrobiły. - Nic o tym zdarzeniu nie wiedzieliśmy - mówi Jolanta Braun, dyrektorka 1 Gimnazjum w Rumi. - To nie są osoby, które przyleciałyby do szkoły i powiedziały, że uratowały komuś życie. A tu okazało się, że człowiek miał zawał, ludzie przechodzili obojętnie, a one zareagowały natychmiast. I były przy nim do końca, aż przyjechało pogotowie. Wielu dorosłych nie byłoby w stanie udźwignąć ciężaru tej sytuacji. To jednak nie była jedyna okoliczność, w której dziewczyny pokazały, że są wyjątkowe. - Zawsze można na nie liczyć, nigdy nie mówią, że jest im ciężko - wylicza Braun. - Pomagają słabszym w nauce. Organizują korepetycje jako odpowiedzialne za sekcję "Korki we wtorki". Są harcerkami, udzielają się społecznie. Działają w szkolnym kole Caritas. Od dwóch lat prowadzą akcję Aniołki Miłości. Lepią aniołki z masy solnej, malują, a następnie sprzedają pod kościołem i na rynku. Pieniądze przeznaczają na Dom Małego Dziecka w Gdyni-Demptowie. Kiedy mają czas dla siebie? Dziewczyny śmieją się, że tylko w nocy. Na co dzień interesują się teatrem. Agata chce zostać lekarzem lub psychologiem, Małgosia architektem, Martyna filmowcem. W przyszłości marzy im się także wyjazd na misję. Wielkie serca - Chcemy pomagać ludziom - zgodnie twierdzą dziewczyny. - Nie ma takiej opcji, że mogłoby nam nie wyjść. Dziewczyny nie czują się bohaterkami. - Naszym obowiązkiem jest pomagać - twierdzi Agata. - Jakbyśmy same potrzebowały pomocy, chciałybyśmy, żeby ktoś zareagował. Do sprawy uratowanego mężczyźnie życia podchodzą jak do czegoś normalnego i oczywistego. - Jakbyśmy nic nie zrobiły, to miałybyśmy wyrzuty sumienia - ucina Małgosia. - A tak zawsze mogłyśmy mu pomóc. Gimnazjalistki nie mają kontaktu z człowiekiem, któremu uratowały życie. Nigdy się z nim nie widziały. On sam pamięta całą sytuację i jest ogromnie wzruszony. - Chciałbym podziękować tym dziewczynkom - mówi drżącym głosem Stanisław Krause z Rumi. - Miałem wtedy drugi zawał. To się mogło dla mnie źle skończyć. Bardzo im dziękuję. Izabela Małkowska izabela.malkowska@echomiasta.pl