4 czerwca w Gdańsku przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku planowano spotkanie szefów rządów wielu państw z młodzieżą. Na ten sam dzień w tym miejscu związkowcy z "Solidarności" zapowiedzieli manifestacje w obronie stoczni i miejsc pracy w innych zakładach. Premier powiedział w poniedziałek, że zaplanowana w Gdańsku uroczystość związana z 20. rocznicą odzyskania wolności i upadku komunizmu w Europie Środkowej prawdopodobnie się nie odbędzie, jeśli ma być ona zakłócona. Zdaniem Wałęsy "w tym stanie rzeczy" lepiej jest odwołać gdańskie uroczystości. "Ponieważ taką anarchię zasiał Kaczyński (prezydent Lech Kaczyński - red.), polityk Rydzyk, że tu rzeczywiście może dojść do tragedii" - powiedział we wtorek dziennikarzom w Gdańsku Wałęsa. "Dlaczego związkowcy mają protestować kiedy indziej?" - stawia natomiast pytanie szef zarządu głównego PiS Joachim Brudziński. Według niego, jest "świętym prawem strony społecznej", żeby przypominać o swoich postulatach. Zdaniem Brudzińskiego, europejskim politykom zebranym na uroczystościach 4 czerwca będzie łatwo "mieć usta pełne frazesów, mówić o zasługach stoczniowców i polskich robotników". Ale - ocenił polityk PiS - wówczas, kiedy przychodzi do konkretnych decyzji, to przyczyniają się oni do tego, aby polskie stocznie zwracały pomoc publiczną i likwidowały miejsca pracy. - Co mają w tej sytuacji zrobić robotnicy? Ustawić się i klaskać? - mówił Brudziński. Zdaniem polityka SLD, szefa klubu Lewicy Wojciecha Olejniczaka, premier nie powinien odwoływać uroczystości 4 czerwca, tylko wykorzystać czas pozostały do nich na rozmowę ze społeczeństwem, tak aby uniknąć konfliktów. - Powinien mówić wyraźnie, co chce zrobić do 4 czerwca, by pomóc stoczniowcom, co chce zrobić, aby realnie walczyć z kryzysem i wtedy nie będzie żadnego problemu i nie będzie konfliktów społecznych - uważa Olejniczak. Jak dodał, szef rządu "powinien zadbać, aby 4 czerwca odbyły uroczystości państwowe, aby wszyscy na tych uroczystościach mogli być, aby nie było znowu próby zawłaszczenia uroczystości państwowych przez PO". Natomiast według szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, jeśli uroczystościom w Gdańsku miałyby towarzyszyć "burdy" związkowców, to "lepiej takich żenujących scen nie przeżywać, lepiej nie narażać Polski na kompromitację". Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO) podkreślił zaś, że ucierpieć mogą nie tylko obchody, ale i szansa na pozytywną promocję Polski. Marszałek dodał, że "współczuje premierowi", a jego słowa uważa za zapowiedź "być może decyzji niesłychanie trudnej". - Mam cały czas nadzieję, że te uroczystości 4 czerwca będą miały miejsce w Gdańsku - zaznaczył Komorowski. Premier mówił we wtorek w TVP2 - w związku z zapowiedzią związkowców o manifestacji w czasie gdańskiej uroczystości 4 czerwca - że "nie narazi wizerunku Polski na skandal". - Trzeba postawić znak zapytania nad sensem takiej uroczystości, gdyby ona miała być zakłócona - mówiąc wprost (gdybyśmy mieli) pokazać Europie, że świętujemy 4 czerwca, to wielkie pokojowe zwycięstwo, przy akompaniamencie gwizdów, płonących opon - powiedział Tusk.