- Na miejscu interweniowali dzielnicowi, którzy sporządzili procedurę niebieskiej karty - poinformowała podkom. Katarzyna Marczak. Rodzice trafili do policyjnego aresztu. Dziewczynka ze złamaną kością ciemieniową została przewieziona do szpitala w Elblągu. - Jest krwiak na zewnątrz głowy. Wszystko wskazuje na to, że nie ma żadnych objawów uszkodzenia śródczaszkowego - powiedział Wojciech Fischer, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej Szpitala Miejskiego w Elblągu. Lekarze stan dziecka oceniają jako dobry. - Jest od samego początku przytomne, wesołe, pogodne - dodał ordynator. "Wyrzucanie z domu, alkohol i awantury" Za spowodowanie obrażeń u niemowlęcia odpowie 32-letnia matka, Maria L. Ale oboje rodzice usłyszeli zarzuty znęcania się - także nad trojgiem starszych dzieci. Ojciec, 38-letni Marcin L., odpowie za znęcanie się fizyczne i psychiczne. - Dochodziło do wszczynania awantur pod wpływem alkoholu, wyzywanie dzieci wulgarnymi słowami. Była również przemoc w postaci bicia i duszenia, wyrzucania tych dzieci z domu. Natomiast ze strony matki było to znęcanie się psychiczne w postaci braku reakcji na agresywne zachowanie męża - wyjaśniła Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Parze grozi do ośmiu lat więzienia. Co istotne dla tej sprawy, nad starszymi dziećmi - siedmiolatkiem i dwojgiem pięciolatków - rodzice mieli znęcać się przez kilka lat. Miało do tego dochodzić od maja 2015 roku do listopada 2019 roku. W ubiegłym roku troje starszych dzieci trafiło do rodziny zastępczej. Mieszkańcy są w szoku - Wiemy, że się toczyło przed sądem postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej. Taka władza została orzeczona - dodała prok. Wawryniuk. Rodzina miała niebieską kartę, była też pod opieką asystenta rodziny. Zdaniem psychologa nie chronimy naszych dzieci skutecznie przed przemocą, a w tym przypadku zdecydowanie zawiedli dorośli i instytucje. - Trudno jest mi zrozumieć, że w Malborku w XXI wieku trudno jest przewidzieć skutki tego, że pozostawia się w domu oprawców, którzy biją, piją, krzywdzą swoją rodzinę. Że profesjonaliści nie wiedzą, że te szkody dla ciała i psychiki są niepowetowane i będą ciągnąć się latami - mówił Krzysztof Sarzała z Fundacji "Dajemy dzieciom siłę". Mieszkańcy Tragamina są tą sytuacją wstrząśnięci. Rodzice nie przyznają się do winy. Najbliższe trzy miesiące spędzą w areszcie.