- To skrajny magines niemieckiej polityki. Nie należy na niego zwracać uwagi - uspokaja Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera Donalda Tuska. - Koenigsberg (Kaliningrad), Danzig (Gdańsk) i Breslau (Wrocław) są, według nas, miastami niemieckimi i żądamy sprawowania nad nimi władzy - domagał się Udo Voigt w niemieckiej telewizji. Jednocześnie zażądał, by Polska oddała Niemcom Pomorze i Śląsk. Powód? - To także prastare niemieckie ziemie - uważa Voigt Przywódca niemieckich faszystów skupił się w wywiadzie nie tylko na roszczeniach wobec Polski. Policzył także dokładnie Żydów, zwłaszcza tych, którzy zginęli w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Wyszło mu, że w komorach gazowych zginęło ich ok. 340 tysięcy, podczas gdy najostrożniejsze źródła historyczne mówią o liczbie niemal trzykrotnie większej. Niemieccy politycy zareagowali na te wypowiedzi oburzeniem. Sebastian Edathy z SPD zapowiedział, że za takie słowa neonazistowska partia została zdelegalizowana.- Takie wypowiedzi podważają europejski ład i porządek - emocjonował się. - To zupełny margines niemieckiej polityki. Takie wypowiedzi trzeba pomijać milczeniem - ripostował z kolei szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. NPD, czyli Narodowodemokratyczna Partia Niemiec ma niewielkie znaczenie w niemieckiej polityce. Partia nigdy nie miała swojej reprezentacji w Bundestagu, ale w wyborach do parlamentów krajowych we wschodnich Niemczech co kilka lat zdobywa kilkuprocentowe poparcie. Trzy lata temu w koalicji z inną faszystowską partią zdobyła ponad 9 proc. głosów w wyborach do parlamentu Saksonii, co dało jej 12 posłów. Rok później w wyborach do parlamentu krajowego Meklemburgii-Pomorza Przedniego zdobyła 6 mandatów poselskich. ms