Po kilku dniach miał wrócić na miejsce zbrodni i rozpruć dziewczynie brzuch. Agnieszka była w trzecim miesiącu ciąży. Paweł P. na wtorkowej rozprawie nie przyznał się do zabójstwa. Nie chciał też składać wyjaśnień. Odczytano jego wcześniejsze zeznania. Twarz jak kamień Przez całą kilkugodzinną wtorkową rozprawę Paweł P. miał kamienną twarz. Nie było widać żalu ani wyrzutów sumienia. Przed fotoreporterami zasłaniał się reklamówką. Nie powiedział nic oprócz odmowy składania wyjaśnień i nieprzyznania się do czynu. Mówili za to prokurator i biegli. Do makabrycznej zbrodni doszło pod koniec sierpnia 2007 r. w lesie pod Rychnowami. Tylko dusiłem Jedno jest pewne, Paweł P. i Agnieszka Sz. w dniu zabójstwa pili razem alkohol. Później poszli do lasu. Kłócili się i szarpali. Podczas przesłuchań Paweł P. zeznał, że zaczął dziewczynę dusić. To właśnie miało być przyczyną śmierci chojniczanki. Innego zdania jest oskarżyciel. Opinia biegłych mówi, że Agnieszka zginęła od ran kłutych w klatkę piersiową. Wrócił z nożem Martwą dziewczynę P. zostawił w lesie przykrytą krzakami. Wrócił do domu. Dużo pił. Wmówił sobie, że Agnieszka jest w ciąży z kimś innym. Miał zabrać nóż i wrócić na miejsce zbrodni. Według oskarżyciela zabójca pochylił się nad ofiarą i wbił jej ostrze w brzuch. Śledczy nie mają wątpliwości, że ciosy nożem były wymierzone w płód. Prokurator na rozprawie mówił, że P. próbował wyciąć ofierze intymne części ciała. Rozciął jej brzuch i wyrwał narządy wewnętrzne. Był poczytalny Biegli psychiatrzy stwierdzili, że w momencie zabójstwa Paweł P. był w pełni poczytalny. Na środową rozprawę zaplanowano przesłuchanie trzynastu świadków. - To głównie członkowie rodziny ofiary i oskarżonego. Będziemy chcieli dowiedzieć się jak najwięcej o relacjach tych dwojga - mówi członek składu orzekającego w tej sprawie, sędzia Jacek Żółć. Michał Rytlewski