Proces rozpoczął się w czwartek. O wyłączenie jawności wnosił zarówno obrońca, oskarżyciel posiłkowy, którym jest ojciec pokrzywdzonego chłopca, jak i prokurator. Sąd uznał wnioski za zasadne i wyłączył jawność przewodu w całości ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonego. Sprawa ma związek z wydarzeniami z maja 2006 roku. Ksiądz T., nie informując nikogo, wyjechał wówczas z Dębnicy w towarzystwie nastolatka - ministranta ze Stargardu Gdańskiego (Pomorskie), gdzie wcześniej był wikarym. Nastolatek wrócił do domu po 11 dniach. Gdy opowiedział policjantom, że ksiądz T. podawał mu alkohol, marihuanę, amfetaminę, namawiał do samobójstwa i molestował prokuratura wszczęła przeciwko duchownemu śledztwo. W trakcie postępowania okazało się, że w podobny sposób ksiądz T. zachowywał się wobec dwóch innych ministrantów ze Starogardu Gdańskiego. Zaraz po powrocie ministranta do domu biskup diecezji pelplińskiej odsunął Piotra T. od wszelkich posług kapłańskich i ustanowił w Dębnicy nowego proboszcza. Ten szybko odkrył, że razem z księdzem T. z parafialnego konta zniknęło 27 tys. zł, które wierni wpłacili do budowę nowego kościoła. Księdza T. zatrzymano na początku lipca 2006 r. w jednej z nadmorskich miejscowości. Kapłan został aresztowany. W lutym 2007 r. prokuratura w Człuchowie (Pomorskie) oskarżyła go o dziewięć przestępstw. Miesiąc później w miejscowym sądzie ruszył pierwszy proces, również z wyłączeniem jawności. Ponieważ w trakcie przewodu okazało się, że namawianie do samobójstwa zgodnie z Kodeksem postępowania karnego powinno być rozpoznawane przez sąd okręgowy, zarzut ten wyłączono do odrębnego postępowania. Proces w Człuchowie zakończył się w listopadzie 2007 r. skazaniem Piotra T. na cztery lata więzienia i czteroletni zakaz kontaktowania się z molestowanym nastolatkiem. Kapłan został uniewinniony od zarzutu zgwałcenia i przywłaszczenia 27 tys. zł. Wyrok ten stał się prawomocny w marcu 2008, po odrzuceniu przez sąd II instancji apelacji prokuratora i obrońcy. Wobec skazania księdza słupski sąd okręgowy umorzył sprawę namawiania do samobójstwa. Decyzję tę uchylił Sąd Apelacyjny w Gdańsku, do którego odwołała się prokuratura, i nakazał prowadzenie sprawy. Za namawianie do samobójstwa grozi do pięciu lat więzienia.