Jeszcze 10 lat temu standardem zaraz po ślubie była przejażdżka pary młodej oraz świadków do fotografa i tam zdjęcia pozowane na tle fototapety. Inni wybierali wówczas bardziej wyszukane wyjazdy do parku czy na plażę. Dziś, wiele par takim sesjom mówi stanowcze "nie". Bez stresu - Po ślubie chcieliśmy jechać od razu na wesele, a sesję zrobiliśmy jakiś tydzień później - opowiada Dorota Łakomska z Sopotu. - Dzięki temu uniknęliśmy stresu i pośpiechu, a zdjęcia w starych ruinach za miastem wyszły bajecznie. Wciąż najbardziej popularnymi miejscami plenerowymi są Park Oliwski oraz plaża w Orłowie, jak również molo w Sopocie. Nie znaczy to jednak, że wszystkie pary i wszyscy fotografowie są zwolennikami tych miejsc. - Staram się unikać plaż i parków, ale przy odrobinie fantazji i tam da się wykonać naprawdę ciekawe i nietypowe zdjęcia - mówi fotograf Bartosz Burski z The Others. W Parku Oliwskim nigdy nie spotkamy zaś Anny i Marcina Łabędzkich z B&W Photography, znanych z nietypowych, odważnych i niebanalnych sesji zdjęciowych. Na plaży zobaczymy ich tylko, jeśli będą fotografować parę młodą po pas lub po szyję w wodzie. - Dochodzi podobno czasami do takich absurdów, że pod pałacykiem w Parku Oliwskim o miejsce przy fontannie "walczy" 15 par razem ze swoimi fotografami, świadkami i pomocnikami - opowiada Anna Łabędzka. - My w takich sytuacjach nie widzimy uroku ani romantyzmu, a raczej dziwimy się, że ktokolwiek się decyduje na plener tego samego dnia co ślub. Sesja z kąpielą Ania i Marcin zamiast oklepanych miejsc proponują m.in.: błoto, tereny stoczniowe, rzeźnię, szpital psychiatryczny. Robili także zdjęcia ślubne w dzielnicy Soho w Londynie czy Moulin Rouge w Paryżu. - Ludzie, którzy decydują się z nami pracować są świadomi, że sesja może nie tylko zakończyć się po szyję w wodzie, ale nawet i w błocie, czy w fontannie - dodaje Anna Łabędzka. Na zdjęciach Ani i Marcina można także zobaczyć pannę młodą z kosą czy pana młodego w dole wykopanym na... grób. Kto nie jest aż tak odważny, u każdego kreatywnego fotografa znajdzie dziś wachlarz niezliczonych propozycji miejsc na sesję. Można wybrać np.: boisko swojej ulubionej drużyny piłkarskiej, opuszczoną stację kolejową czy ruiny zamku za miastem. Jak zgodnie przyznają fotografowie - czasem nie trzeba szukać, te miejsca znajduje się przypadkiem. - Dość dużo podróżuję i jak tylko wypatrzę ciekawe miejsce z okna samochodu, wyciągam aparat i robię kilka próbnych zdjęć - mówi Bartosz Burski. - Mam dzięki temu kilka asów w rękawie, bliżej i dalej od Gdańska. Ciekawie i z drugim tłem Bartek przyznaje, że najbardziej zapamiętał sesję narzeczeńską w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym w małej miejscowości pod Gdańskiem oraz sesję ślubną w ruinach współczesnego, niedokończonego zamku. - Miejsca nieprzypadkowe - wyjaśnia. - Pierwsza para to para psychiatrów, którzy poznali się na studiach, druga - historyk i architekt. Na ich wspólnych fotografiach udało się pokazać pasję, pomysły na życie i oczywiście ich miłość. Taką fotografię lubię - ciekawą i z drugim tłem. Ilona Truszyńska ilona.truszynska@echomiasta.pl Czytaj również: Nietypowe zaręczyny w Katowicach To był naprawdę wyjątkowy ślub Ślub okazją do pomocy dzieciom