- Kilka dni temu dostaliśmy szarą kopertę. Nadano ją w Czechach - opowiada Czesława Mieszkowska, główna księgowa w Hospicjum im. ks. Jerzego Popiełuszki w Bydgoszczy. - To korespondencja częściowo w języku niemieckim, dlatego nie wiem, co z tym zrobić. Pani Mieszkowska miała to szczęście, że dowiedziała się o oszustwie (z " Gazety Pomorskiej"). - Z natury jestem czujna, nie podjęłabym żadnej pochopnej decyzji - komentuje. Na pierwszy rzut oka list wygląda jak formularz lub ankieta. Pada w nim propozycja wpisania danych swojej firmy. Dzięki temu mają być - rzekomo - zaktualizowane informacje w bazie danych, którą można przeglądać na stronie www.polski-rejestr- internetowy.com. Formularz radzą wysłać w dostarczonej kopercie zwrotnej do Hamburga w Niemczech, gdzie znajduje się siedziba firmy DADAdressdienst, która podaje się za wydawnictwo. Jednak, by aktualizacja danych została zaakceptowana, każą podpisać się w polu oznaczonym X. Wielu ludzi to zrobiło, nabierając się na darmową reklamę. Tymczasem odesłanie tego pisma z własnoręcznym podpisem to zobowiązanie do zapłaty 858 euro (3,2 tys. zł) rocznie przez trzy lata, bo umowa opiewa właśnie na ten okres czasu. Uzbiera się więc około 10 tys. zł. Co ciekawe, informacje o opłacie są w językach angielskim lub niemieckim. Próżno szukać dokładnego adresu wydawnictwa. Podany numer telefonu jest w rzeczywistości numerem faksu. Można się ewentualnie później sądzić, ale w... Niemczech.