2 listopada, około godziny 17.30, na ulicy Morskiej w Gdyni, w okolicy Domu Towarowego Chylonia, doszło do tragicznego wypadku, w którego wyniku zginął śmiercią tragiczną 24-letni motocyklista. Jego śmierć spowodowana była elementarnym brakiem poszanowania uczestników ruchu drogowego, gdzie kierowca samochodu osobowego, prawdopodobnie Fiata Punto, zajeżdżając drogę młodemu motocykliście, bezpośrednio spowodował jego śmierć. Oto, w jaki sposób wypowiada się o tym zdarzeniu przyjaciel zmarłego motocyklisty, Piotr: - Jechaliśmy na ul. Mylną. Było duże natężenie ruchu, więc jechaliśmy nie szybciej niż 50 km/h. Maciek środkiem jezdni wyprzedzał jadącego lewym pasem tira. Gdy zrównał się z kierowcą osobówki, ten nie zerkając w lusterko gwałtownie zmienił pas na lewy. Uderzył w motor i popchnął go prosto na kabinę ciężarówki. Motor się wywrócił, a Maćka wyrzuciło prosto przed kola tira. Kierowca osobówki zorientował się, co zrobił i szybko wrócił na swój pas, po czym spokojnie odjechał. Nawet na chwilę się nie zatrzymał. Gdyby szybko wstrzymał ruch, Maciek mógłby żyć. Ale on po prostu odjechał. Przyjaciele zmarłego wyznaczyli nagrodę za pomoc w odnalezieniu sprawcy wypadku drogowego. Chcą oddać go w ręce policji, żeby mógł w sposób odpowiedzialny i zgodny z prawem odpowiedzieć za swoją winę. Nie jest to jednak proste, ponieważ sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia. Wszystkich, którzy byli świadkami tego wydarzenia, prosi się o jak najszybsze przekazanie wszelkich posiadanych danych policji lub na adres: doktorant5@wp.pl Wypadki na drogach pomału stają się "chlebem powszednim" polskich dróg. Tym bardziej wydaje się więc, że każdy przejaw dobrej woli w celu zlikwidowania tego zjawiska, powinien spotkać się z szeroką aprobatą społeczną. Oto jak dalej komentuje zderzenie motocykla z tirem przyjaciel zmarłego: - Widziałem, jak Maćka motor się przewraca, a on wpada pod ciężarówkę. Zniknął mi wtedy z oczu. Myślałem, że tir się zatrzyma, a on po prostu będzie leżał z paroma siniakami. Pierwsze, o czym pomyślałem, to zatrzymać ruch, żeby nikt nie wjechał w Maćka. Przemek jechał zaraz za mną i pojechał do niego, a ja ściągnąłem jego motor z ulicy. W tym samym momencie podbiegł Przemek, krzycząc, ze nie widzi Maćka, że chyba ciężarówka go ciągnie. Próbowaliśmy go dogonić. Tir zatrzymał się prawie 200 metrów dalej.[inni świadkowie mówią o ok. 100-metrowej drodze hamowania tira - przyp. red.] Gdy dojechałem do stojącej ciężarówki, Przemek dzwonił po karetkę. Zaraz potem pojechał szukać sprawcy wypadku, niestety nie znalazł. Maciek leżał pod kabiną kierowcy. Jego lewa noga ugrzęzła pod silnikiem. Mężczyzna, który jechał z kierowcą tira powiedział, że nie czuje pulsu. Nie potrafiłem mu pomóc. Widziałem jak leży pod ciężarówką i nie mogłem nic zrobić. Przemek powiedział, że zostanie, a ja mam jechać po rodziców. Jak wróciłem, Maciek już był w worku. Nie potrafiłem go uratować. Wszystkich, którzy mogą przyczynić się do odnalezienia sprawcy tego wypadku, prosimy o kontakt do najbliższej jednostki policji lub bezpośrednio na adres: doktorant5@wp.pl Autor: Wojciech Gustowski * *artykuł czytelnika portalu Trójmiasto.pl