Nie potrafiła ukryć zdziwienia leciwa pani kupująca bilet do Bobowa. Aż krzyknęła. Bacznie przyjrzała się nietypowemu kierowcy i chyba doszła do wniosku, że to prawdziwa kobieta a nie jakiś przebrany facet w peruce, który zboczył z Parady Równości, bo spokojnie zajęła wolne miejsce przy oknie. Tuż za kierowcą. Za nią weszła do autobusu młoda kobieta z małą dziewczynką. Pielgrzymkowa miłość - Mamusiu, to jest pani a nie kierowca - zdziwiła się dziewczynka. - Ale panie też potrafią jeździć autobusami. Zobaczysz sama - uspokajająco pewnym głosem stwierdziła młoda mama. Reakcje wszystkich wsiadających do autobusu były bardzo podobne. Zdziwienie i jeszcze raz zdziwienie. Nikt jednak nie zrezygnował z jazdy autobusem kierowanym przez kobietę. Ruszyliśmy. Kurs do Skórcza. - Dopiero niedawno zrobiłam kurs na autobusy. Razem ze mną ukończyła ten kurs także, Asia. Teraz w starogardzkim PKS są dwie kobiety pracujące jako kierowca autobusu - mówi Nadia Zając. - Do podjęcia tego wyzwania zachęcił mnie mój mąż. On jest zawodowym kierowcą. Jeździ tirami po całej Europie. Uważał, że potrafię bardzo dobrze prowadzić samochody i będę dobrym kierowcą autobusu. Posłuchałam męża i nie żałuję. Mam wspaniałego męża. Przed laty przyjechałam do Polski aby uczestniczyć w pielgrzymce papieża Jana Pawła II. Przyjechałam z Nowosybirska. I stało się. Poznałam tu mojego męża. Po ślubie zamieszkaliśmy w Zawierciu a od roku mieszkamy w Bytoni - opowiada pani Nadia. - Mamy trzy wspaniałe córki. Najstarsza z nich, Sylwia siedzi właśnie koło pana. Ja nie mogę rozmawiać podczas jazdy. Proszę porozmawiać z moją córką. Samobójcy z Pączewa Pani Nadia jedzie bardzo pewnie i jakby bardziej miękko niż mężczyźni. Autobus dosłownie płynie. Nawet nie czuć podskoków na dziurach w asfalcie. Jedyny podskok poczułem przed Bobowem. Tuż przy drodze na Smoląg. - Tu każdy samochód podskoczy - szepcze mężczyzna siedzący za mną. - Że też nie mogą tego, raz a dobrze naprawić. - Mam wakacje i dzisiaj jadę po raz pierwszy autobusem kierowanym przez moją mamę - mówi z dumą w głosie, Sylwia. - Niedawno miałam 15 urodziny. Dokładnie 13 maja. Uczę się w Bytonii. Mamy piękną szkołę. Mieszkamy tu dopiero od roku. Bardzo mi się tutaj podoba. Okolica jest piękna a ludzie bardzo rodzinni. Mam jeszcze dwie siostry. Milena ma 12 lat a Ewelina pójdzie w tym roku do pierwszej klasy. Od września będziemy całą trójka chodziły do jednej szkoły. A od jutra mama bierze urlop. Jedziemy nad morze. Na kilka dni. Tata pewnie zdąży wrócić z trasy i też do nas dojedzie. Dojeżdżamy do Pączewa. Autobus zatrzymuje się na przystanku przed kościołem. - O Boże, co oni robią! - prawie krzyczy Sylwia. - Widzi pan? Tu jest narysowana podwójna, biała linia ciągła a oni wyprzedzają autobus. Samobójcy. W czasie bardzo krótkiego postoju autobusu aż 3 samochody osobowe i jeden tir popełniły rażące przewinienie drogowe. - Tak jest za każdym razem jak tu staje autobus - szepcze znowu mężczyzna siedzący za mną. - Nie ma mocnych na tych piratów. Policji też tu nigdy nie ma. Chyba za mało wypadków tu było aby przekonać drogowców, że coś z tym trzeba zrobić a nie czekać aż będą ofiary śmiertelne. I tym razem drogowi przestępcy także pomknęli bezkarnie. Kaczorek na stres - Bardzo lubię samochody i nawet już potrafię prowadzić. Mam to chyba we krwi po rodzicach - mówi Sylwia. - W przyszłości chciałabym jeździć mercedesem. To moja ulubiona marka. Chociaż pewnie zacznę jeżdżenie od typowego golfa. One są tanie. Ale kierowcą autobusu nie chcę być - zastrzega się Sylwia. - To bardzo ciężka i stresująca praca. Mama po dniu pracy jest dosłownie wykończona. Jest jednak silną kobietą i doskonale radzi sobie ze zmęczeniem i stresem. - A jak mam kryzys to popatrzę sobie na tego pluszowego kaczorka, który stoi przed kierownicą i zaraz wszystko mija i jest mi lekko, i wesoło - mówi pani Nadia. - To kaczorek od moich, kochanych córek. Bez żadnych podtekstów politycznych. Dojeżdżamy do Skórcza. - U mnie też pani zdała egzamin na kierowcę - powiedział do pani Nadi mężczyzna, siedzący przez cały kurs za mną. - Brawo, pani Nadio. Autor: Radosław Gilla i Stanisław Sierko