Strzelanie z łuku na stepie i marsz w 40-stopniowym upale. Tak wakacje spędzi Katarzyna Domaszewicz, 22-letnia studentka stomatologii z Gdańska. Wyrusza dzisiaj (czwartek) do Mongolii. Po co? By zobaczyć kawałek świata. Z ogłoszenia W podróż na Wschód Kasia pojedzie w dziesięcioosobowej grupie. Będzie jedyną gdańszczanką, pozostałe osoby to mieszkańcy Katowic i Poznania. - Znalazłam ogłoszenie dotyczące wyprawy do Mongolii, napisałam do organizatora i okazało się, że jest jeszcze jedno wolne miejsce, więc nie zastanawiałam się ani chwili i postanowiłam się przyłączyć - opowiada Kasia. - Wyruszamy z Katowic, jedziemy do Lwowa, następnie do Moskwy i Koleją Transsyberyjską przez Irkuck, Nowosybirski i Nauszki do Ułan Bator. W drodze powrotnej na pewno odwiedzimy jezioro Bajkał. Ekstremalnych sytuacji nie będzie więc brakować. W Mongolii grupa Polaków weźmie udział m.in. w święcie Naadam, które składa się z zawodów łuczniczych, konnych oraz zapasów. Podróżnicy zmierzą się także z pustynią Gobi. Nie mają zarezerwowanych hoteli, czasem spać będą w skrajnych warunkach - bez wygodnego łóżka, bieżącej wody czy dobrej kuchni. To pierwsza tak daleka podróż w życiu Kasi. W przygotowaniach pomagał jej nie byle kto, bo rodowita Mongołka - koleżanka ze studiów - Enche. - Wiele osób myśli, że to ona namówiła mnie do wyprawy - mówi Kasia. - Tymczasem to zupełny przypadek, że razem studiujemy. Enche mieszka w Polsce od 12 lat i świetnie mówi po polsku. Chętnie wspiera mnie w przygotowaniach. Jakby tego było mało, Kasia wspólnie z pozostałą dziewiątką podróżników uczestniczyła w kursie języka rosyjskiego i wschodnich zwyczajów. Ponad trzydziestodniowa wyprawa kosztować będzie Kasię ponad 4 tys zł. W tym mieści się m.in.: 500 dolarów na wydatki na miejscu oraz pieniądze, które już wydała na niezbędny sprzęt: bieliznę termoaktywną, nifuroksazyd, krem na oparzenia i zapas plastrów. Wyprawa do Mongolii ma potrwać do 1 sierpnia. - Myślę, że warto - podsumowuje dziewczyna. Nie tylko wyprawy Ekstremalne wakacje to jednak nie tylko dalekie wyprawy. Bo przecież nie każdego na to stać. Na tych, którzy lubią adrenalinę, a w wakacje zostają w Trójmieście, czeka mnóstwo atrakcji. Mogą skoczyć ze spadochronem, na bungee, pojeździć quadami czy zagrać w paintball. Mogą wybrać się na półwysep spróbować kitesurfingu. - Dla mnie to najlepsza i najbardziej ekstremalna forma wypoczynku - mówi Marcin Baczyński z Sopotu. Ilona Truszyńska ilona.truszynska@echomiasta.pl Kasia Domaszewicz pokona w podróży 11 tys. km Dodaj swój komentarz. (0 postów)