W pierwszej przepadł wówczas nawet Bogdan Borusewicz, legendarna postać "Solidarności", obecny marszałek Senatu. Brak inwestycji Najpoważniejszym rywalem w walce o prezydencki fotel jest teraz kandydat PiS. Początkowo miał nim być senator Maciej Płażyński, ale się nie zgodził. Potem mówiono, że PiS desygnuje do walki swego najbardziej bojowego członka, czyli Jacka Kurskiego. Skończyło się jednak na Andrzeju Jaworskim, który z partyjnego nadania został w 2006 roku prezesem Stoczni Gdańskiej. Jacek Kurski stanął zaś z tyłu - został szefem kampanii wyborczej PiS. Andrzej Jaworski startuje do wyborów z hasłem: "Gdańsk potrzebuje gospodarza". Ale po wyborach przed czterema laty to właśnie PiS tworzył z PO koalicję i już wtedy miał szansę coś zmienić. Wówczas jednak partia braci Kaczyńskich nie porządziła sobie zbyt długo, bo koalicja rozpadała się, a szef miejscowego PiS opuścił szeregi partii po tym, jak podczas braterskiej wizyty w Petersburgu miał problemy z wejściem do samolotu. Teraz w jednym z wywiadów Andrzej Jaworski powiedział: - Kiedy popatrzymy na rozwój w ostatnich latach głównych polskich miast, to mamy do czynienia z opinią, którą potwierdza wiele osób, że następuje wspaniały rozwój Krakowa, Wrocławia, Poznania, Łodzi, natomiast w Gdańsku nic się nie dzieje. Jest to miasto, które wieczorem zamiera, nie ma żadnych poważnych inwestycji. W tych słowach jest sporo racji. W grodzie nad Motławą przez ostatnie lata trudno było bowiem zauważyć wielkie inwestycje, dynamiczny rozwój, a takie dzielnice jak Nowy Port, Letniewo, Rudniki czy stara Orunia to na pewno miejsca, których nie należy polecać turystom. Ale plany są Paweł Adamowicz za największy swój sukces podczas kończącej się kadencji uważa pozyskanie środków z Unii Europejskiej. - Początek był trudny - stwierdza. - Za te sprawy odpowiadała ówczesna wiceprezydent Anna Fotyga. Długo to trwało. Potem poszło lepiej. Na głowę jednego mieszkańca przypadło ponad 2 tys. zł. A porażka? Sprawy związane z zagospodarowaniem Wyspy Spichrzów. Rywale twierdzą, że środków unijnych mogło być jednak więcej. Narzekają też na brak rewitalizacji, chaos komunikacyjny w mieście, brak planu zagospodarowania przestrzennego budownictwa socjalnego. Obawiano się, że kampania kandydata PiS będzie agresywna i mało merytoryczna. Na razie jednak jest dosyć spokojnie. Przyznaje to nawet Paweł Adamowicz, choć zastrzega, że wiele się jeszcze może zdarzyć. Smak wyborczej walki już jednak poczuł. Gdański radny PiS i kandydat do kolejnej rady Kazimierz Koralewski zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przez niego przestępstwa. Jego zdaniem, Adamowicz wykorzystał publiczne pieniądze w kampanii wyborczej. Chodzi o ogłoszenie prasowe, w którym wyjaśnia, jak wiele miasto zrobiło dla Stoczni. Prezydent mówi też o osobistych dokonaniach. Ogłoszenie kosztowało 16,9 tys. złotych. PiS uważa, że koszty powinien pokryć komitet wyborczy kandydata PO. Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia postępowania. Paweł Adamowicz tłumaczy, że sam pomysł publicznego oświadczenia i wyjaśnienia sprawy dotyczącej Stoczni Gdańskiej był dobry. - Można dyskutować, czy to ogłoszenie nie powinno być skromniejsze - mówi. - I w tym miejscu biję się w piersi - dodaje. Bez drugiej tury? W sondażu, jaki w połowie września przeprowadziła "Gazeta Wyborcza", Paweł Adamowicz uzyskał 59 procent poparcia, zaś Andrzej Jaworski zaledwie 14 procent. Oznaczałoby to, że drugiej tury nie będzie. Ale to był początek kampanii, kiedy w sondażu nie uwzględniono jeszcze Krzysztofa Pusza, kandydata bloku centrolewicy: SLD-SdPl-UP-PD, którego zgłoszono później. Z sondażu wynika, że obecny prezydent może liczyć na głosy ludzi młodych. Oficjalnego poparcia udzielił mu także m.in. Andrzej Wajda, prof. Jerzy Buzek i Sławomir Wojciechowski, były piłkarz Bayernu Monachium, obecnie zawodnik gdańskiej Lechii. - PiS liczy, że atutem w walce z Adamowiczem będzie poparcie, jakim obdarzają Andrzeja Jaworskiego związkowcy z "Solidarności" - napisała "Gazeta Wyborcza". - Zapewne murem staną za nim środowiska związane z Radiem Maryja, bowiem Jaworski regularnie gości na antenie tej rozgłośni i nie kryje swojej sympatii do o. Tadeusza Rydzyka. Niektórzy obserwatorzy kampanii wyborczej odnoszą wrażenie, że Andrzej Jaworski został kandydatem do prezydenckiego fotela nie do końca w zgodzie z własną wolą. - Tym bardziej - mówią - że funkcja prezesa stoczni przynosi pierwsze efekty, sukcesy, a i profity finansowe są znacznie bardziej intratne niż pensja prezydenta miasta. Kandydat centrolewicy Krzysztof Pusz to działacz podziemnej "Solidarności", podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP w latach 1991-1992 (w tym samym czasie pracowali tam bracia Kaczyńscy), z ramienia Unii Wolności wicewojewoda pomorski w latach 1997-2001, obecnie członek Partii Demokratycznej. Zapytany, czy nie miał oporów startować pod wspólnym sztandarem z niedawnymi przeciwnikami politycznymi, stwierdza: - Były takie opory. I to zarówno ze strony SLD, jak i naszej. Sam długo zastanawiałem się, miałem sporo wątpliwości, ale obserwując to, co dzieje się w kraju, uznałem, że nie ma innego wyjścia. Przekonała mnie do tego koalicja PiS, Samoobrony i LPR. W sensie politycznym porozumienie z lewicą w wyborach samorządowych to jest najlepsze rozwiązanie. Zdaniem gdańszczan, kampania wyborcza Krzysztofa Pusza i PD należy do najbardziej defensywnych. - Nie ma nas zbyt wielu - tłumaczy Krzysztof Pusz. - Mamy billboardy i plakaty, a teraz na pewno przyśpieszymy. Walka nie jest łatwa, gdyż ludzie nie interesują się aspektami merytorycznymi. Patrzą na logo ugrupowania. Kandydaci znani i nieznani Wśród kandydatów jest także Marian Szajna, członek LPR, reprezentujący lokalną organizację "Solidarny Gdańsk". Ma on już doświadczenia z magistratu, bowiem w latach 1991-1993 był wiceprezydentem miasta. Jego zdaniem, Gdańsk zmierza w dobrym kierunku, ale zdecydowanie za wolno. Pozostali dwaj kandydaci to osoby nieznane szerszej rzeszy gdańszczan. Natomiast wśród chętnych do pracy w Radzie Miejskiej pojawiły się dwa znane nazwiska. Czarnym koniem listy PiS, choć startuje jako bezpartyjna, ma być Maria Krzaklewska, żona byłego przewodniczącego "S" i lidera AWS. Tak nazwał ją Jacek Kurski. - Mamy już odchowanych synów, więc Marylka może spróbować swojej szansy na niwie samorządowej - stwierdza Marian Krzaklewski. Na radnego z listy PO kandyduje Jerzy Borowczak, wieloletni działacz "Solidarności", dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. O mandat z listy "Solidarny Gdańsk" walczy także prof. Andrzej Januszajtis, pasjonat i znawca historii grodu nad Motławą, przewodniczący Rady Miejskiej w latach 1990-1994, honorowy obywatel miasta Gdańska. Tomasz Gawiński