Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. To jednak tylko pozór. - W 80. roku w sierpniu co pół metra stała na stole popielniczka, tzn talerzyk, który udawał popielniczkę - opowiada Leszek Biernacki. Dym był istotnym elementem scenografii. Na sali zabrakło popiersia Lenina. - On był cały z gipsu. Stoczniowcy mu dokuczali i postanowiliśmy, że trzeba go zutylizować - wspomina Jerzy Borowczak. Renowacja obiektu kosztowała ok. 11,5 mln zł, z czego 5 mln pochodziło z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, 1,5 mln złotych ze zbiórki publicznej, zorganizowanej przez Komisję Krajową NSZZ "Solidarność", która jest właścicielem sali, reszta pokryta została z budżetu związku. Sala BHP Stoczni Gdańskiej w 1999 r. został wpisana do rejestru zabytków.